Małe i duże fiaty zjechały do Tarnowskich Gór

Wiek nie grał tu roli. No chyba, że na plus. Bo im starszy, tym lepszy, a już na pewno bardziej doświadczony. Kilkadziesiąt małych i dużych fiatów. Niektóre nawet z 35-letnim stażem. Młodzieżą oczywiście nazwać ich nie można, ale w formie nadal są doskonałej-„ Wszystkie te maluszki tak odszykowane do tej imprezy, że naprawdę aż podziw” mówi Grzegorz Cichoń, PZM Tarnowskie Góry.
Podziw tym większy, że większość części nawet w tych najstarszych fiatach jest oryginalna. Rocznik 76′, silnik 600-tka, tylko 50 tysięcy przejechanych kilometrów i zaszczytne miano pojazdu zabytkowego-„ Kupiłem od drugiego właściciela z kolei znalazł ten samochód w garażu nieużywany 27 lat”- dodaje Paweł Makuch, właściciel fiata 126 p.
Dla miłośników fiatów zacny wiek to jednak nie wszystko, bo szacunek w tym gronie można też zdobyć wyjątkowością modelu. Maluch w wersji bis z początku lat 90-tych dla wielu kolekcjonerów jest niczym biały kruk. Bisów wyprodukowano niecałe 200 tysięcy. To naprawdę mało jak na 3 i pół miliona fiatów, które wyjechały z krajowych fabryk-„ Znalazłem to auto wkrótce po wystawieniu na aukcję internetową. Zdecydowałem się na następny dzień jechać po samochód. Okazało się, że jest on od pierwszego właściciela”- mówi Łukasz Czopko, właściciel fiata 126 p.
Kupiony za dwa tysiące złotych. Teraz jego cena wzrosła już dwukrotnie. W cenie są też te większe. Kanciaste i dużo palą. Kiedyś wykręcały niezłe wyniki nawet w rajdzie Monte Carlo. Teraz przeżywają drugą młodość i znów robi się o nich coraz głośniej-„ Matka szła z dzieckiem. Moje auto stało pomiędzy dwoma bmwicami no i dziecko się zatrzymało przy moim, a nie przy tej siódemce ani przy tej nowej siódemce, tylko przy moim się zatrzymało i miało tak pociechę, że po prostu jest aż fajne”- twierdzi Wojciech Łój, właściciel fiata 125 p.
Może, dlatego tymi starszymi interesują się coraz młodsi. Miłość do fiata połączyła Monikę i Adriana- „Lubię go, nie wstydzę się. Dużo osób młodych teraz właśnie kupuje maluchy, z tego względu, że kiedyś to był wstyd jeździć maluchem, a teraz wydaje mi się, że wręcz przeciwnie” mówią Adrian Staniec i Monika Michalik.
Mały i duży to już historia polskiej motoryzacji. Większych jej bohaterów na razie trudno wypatrzeć.