Małe skocznie w Wiśle zostaną zmodernizowane

Nieraz pomagała w odbudowie formy mistrza z Wisły. Dziś sama jest w kiepskiej kondycji. Bez zaplecza i z prawie czterdziestoletnim igelitem. To właśnie na małych skoczniach trenują najmłodsi. – Bezpieczeństwo tych dzieciaków jest najważniejsze a w tej chwili trener, który puszcza te dzieciaki na tych skoczniach z ręką na sercu. Obawia się, że może to kiedyś źle się zakończyć – podkreśla Jan Szturc, wujek Adama Małysza. Wie o tym też dobrze sam mistrz – Adam Małysz. – Ja osobiście jakbym miał syna, to bym bał się go puścić na te skocznie.
Dlatego o remont obiektów w Wiśle walczył z takim samym zacięciem jak o wyniki w Pucharze Świata. Jest potwierdzenie, że skocznie w końcu przestaną straszyć. Z kopciuszka w prawdziwą księżniczkę mają przemienić się w przyszłym roku. Projekt modernizacji już jest. Całość przebudowy pochłonie ponad trzy miliony złotych. – Robimy wszystko by te skocznie były jak najszybciej przebudowane, żeby były nowoczesne i młodzi nasi zawodnicy mogli skakać na tym. Miasto również dokłada te cegiełki finansowe, żeby to mogło się stać faktem. Jak będziemy mieli pozwolenie na budowę, wtedy na pewno będzie łatwiej pozbierać pieniądze – oznajmia Jan Poloczek, burmistrz Wisły.
Jak mówi Andrzej Wąsowicz z Polskiego Związku Narciarskiego to właśnie te małe skocznie są niezbędne w szkoleniu podstawowym. – To na tych malutkich skoczniach rozpoczynał wielki mistrz Adam, jak również jego następcy i te skocznie muszą być, a w tym stanie nie nadają się do użytku. Wyniki sportowe Adama Małysza przez lata były silnym zastrzykiem finansowym dla PZN-u. Efekty to między innymi skocznia im. Adama Małysza w Wiśle-Malince. W Szczyrku z kolei zupełnie od nowa powstał kompleks Skalite, na którym szkolić mogą się juniorzy. Przez kilka lat polskim skokom nie powinno zabraknąć pieniędzy. Zgoda na przebudowę obiektów w Wiśle pozwala z nadzieją spojrzeć w przyszłość polskich skoków narciarskich. – Jest nadzieja, że znowu będzie napływ najmłodszych skoczków do sekcji skoków narciarskich w Wiśle – cieszy się Jan Szturc.
Tym bardziej, że Orzeł z Wisły od skoków narciarskich nie odcina się całkowicie. – Jeśli kiedykolwiek, którykolwiek z tych trenerów, ale nie tylko trenerów, ale i zawodników również będą chcieć jakiejkolwiek pomocy – to na pewno chętnie im udzielę – zaznacza Małysz. Dlatego jego emerytura na razie środowiska narciarskiego nie przeraża. – Mamy takie przeczucie, że jednak miejsce Adama Małysza ktoś wypełni. Może nie w takim stopniu w 100%, bo to miejsce w sercach kibiców i w historii jest niepodważalne, ale że znajdą się godni następcy Adama Małysza to jesteśmy spokojni – zapewnia Grzegorz Mikuła, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego.
Pierwsze skoki na nowych obiektach Ci najmłodsi będą mogli oddawać latem przyszłego roku. I oby były to skoki na miarę, a raczej odległość mistrza z Wisły.