Manifestacja mieszkańców

Protestowali bez palenia opon i bez petard, ale mimo to głośno i wyraźnie. To pierwsza taka manifestacja lokatorów, którzy zostali sprzedani razem z mieszkaniami. W województwie śląskim takich osób jest 5 tysięcy. – Mój mąż na przykład pracował 40 lat w zakładach, płacił składki, a teraz na starość wygląda na to, że nie będę miała z czego zapłacić, bo jak tak będą dźwigać czynsze, to nie damy rady – stwierdza Krystyna Gnat, emerytka. Problem dotyczy mieszkań zakładowych, które kilka czy kilkanaście lat temu za darmo przejęły prywatne firmy.
Podwyżki czynszu, brak remontów – na to wszystko właścicielom pozwala prawo, nie pozwala za to na wykup mieszkań lokatorom. – Chcemy wykupić te mieszkania, bo czynsze wzrastają, płacimy horrendalne czynsze, ludzi już nie stać na opłaty, więc jakie mamy wyjście? Czy po kilkudziesięciu latach pracy mamy mieszkać pod chmurką? – denerwuje się Wiesława Jaworska ze Stowarzyszenia Obrony Lokatorów.
Wyjścia z tej sytuacji lokatorzy szukali u wojewody, który miałby być łącznikiem pomiędzy nimi, a ministerstwem infrastruktury. – Zorganizuję tutaj spotkanie z przedstawicielami komisji infrastruktury sejmu, która zajmuje się problemem politycznym związanym z gospodarką mieszkaniami – zapewniał protestujących Zygmunt Łukaszczyk, wojewoda śląski. W tej komisji od kilku miesięcy bezskutecznie rozpatrywany jest projekt ustawy rozwiązującej kłopoty lokatorów.
Na jednym z osiedli w Siemianowicach Śląskich problem wykupu mieszkań ciągnie się już od 11 lat. Przez ten czas bloki popadły w ruinę. Nieremontowane, zaniedbane a przy tym niemożliwe do wykupienia. – Wszystko idzie na gorsze, dach nie zrobiony, klatki nie pomalowane. Po prostu nic nie robią – skarży się Regina Hruby. – Na własny koszt sprzątamy sami, a oni tylko biorą pieniądze – dodaje Urszula Utikal.
Te zarzuty padają pod adresem firmy Trrol – najemcy lokali. Eugeniusz Olczak prezes firmy nie ma sobie nic do zarzucenia i tłumaczy, że działa zgodnie z prawem. – Z tych mieszkań ich nikt ani nie wyrzuca, ani nie nachodzi, jedyna zasada jest taka, że trzeba po prostu płacić czynsz – podkreśla Olczak. Zasada wydaje się prosta, ale jeśli proporcjonalnie ze wzrostem czynszu wzrasta dewastacja budynku, to do gry wkraczają emocje lokatorów.