Marek Mierzwiński: To Chorzów musi się martwić
Wojciech Kania: Przed rywalizacją wydawało się, że to Sokół jest faworytem… a wygrywacie w Chorzowie i to dwa razy. Spodziewał się Pan, aż dwóch zwycięstw?
Marek Mierzwiński: Ja w swój zespół wierzę i wierzyłem w to, że możemy wygrać dwa razy lub inaczej nie wyobrażałem sobie, że poniesiemy tutaj dwie porażki. Zespół z Chorzowa nie przypadkiem jest wiceliderem tabeli rozgrywek 1 ligi- nie jest to zespół słaby. Na pewno wiedzieliśmy, że postawią nam trudne warunki. Kluczowy był pierwszy mecz wczorajszy, gdzie praktycznie podnieśliśmy się z kolan. Chorzów wygrywał 2:0 w setach, w trzecim secie miał 24:21 i 3 piłki meczowe, których nie skończył. To podziałało piorunująco na nasz zespół. Następnego seta wygraliśmy do 9, a z Chorzowa jakby uszło powietrze, przestały grać. Praktyczni w tie- breaku wygrywając 8:5 na zmianie stron, oddały nam 10 punktów. Cóż ja się z tego cieszę. Wielu nas już skreślało, bo niestety przytrafiały nam się przykre przypadki. Teraz to jednak Chorzów musi się martwić. Nam wystarczy jedno zwycięstwo, a oni muszą wygrać aż 3 spotkania.
To chyba takie piękno, ale i przekleństwo dla trenera, że Kobiety tak zmienne są?
Na pewno, ale jest to na swój sposób urocze i taka jest praca z Kobietami do której należy się przyzwyczaić. Nie ukrywam jest to praca bardzo wdzięczna, bo Kobiety wiadomo się różnią i to znacznie od mężczyzn (uśmiech). Są też negatywy pracy z kobietami, także człowiek traci zdecydowanie więcej nerwów, niż przy siatkówce męskiej.
Graliście na wyjeździe, ale wsparcie publiczności takie jakbyście grali u siebie. Tak na prawdę dało się odczuć, ze gracie na wyjeździe w takich warunkach kibicowskich?
Nasi kibice są wspaniali. Od jakiegoś czasu jeżdżą za nami na każde spotkanie. W Policach na przykład na ostatnim meczu rundy zasadniczej było ich ponad stu. Nie wiem ile ich teraz przyjdzie do hali w Szczecinie, ale podejrzewam, że około 1000 osób będzie oglądało te spotkanie.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Cel teraz to awans do Plus Ligi. Można to otwarcie powiedzieć?
Nie śpieszmy się. Najpierw trzeba wygrać jeszcze jedne spotkanie z Chorzowem, a potem będziemy się zastanawiać nad resztą- nie będziemy wybiegać za daleko. Trzeba spokojnie przeanalizować te spotkania, które tutaj rozegraliśmy i zagrać w miarę możliwości tak samo skutecznie, albo jeszcze skuteczniej w następnym meczu i jeżeli nam się to uda wtedy będziemy się zastanawiać nad pojedynkami z Łodzią.
„Jeżeli nam się uda”- kurtuazja przez Pana przemawia… ale szczerze to nie jest Pan już tak psychicznie pewien tak jak zawodniczki, że już do Chorzowa nie wrócicie, aby kontynuować tę rywalizację? Że to wszystko zakończy się jednak w Szczecinie?
Nie wyobrażam sobie żebyśmy na własnej hali przegrali dwa spotkania. Tak jak mówię tam spodziewam się 1000 ludzi na trybunach, także na pewno wszyscy nam tam będą pomagali- nawet ściany! Przed Chorzowem na prawdę trudne zadanie, ale cóż ja się martwię o siebie- problem ma Chorzów- zobaczymy jak będzie.