RegionWiadomość dnia

Marsz Tożsamości Górnośląskiej w Mysłowicach

Ulicami Mysłowic przeszło niespełna kilkudziesięciu tych najbardziej zagorzałych zwolenników autonomii śląskiej. Nielicznemu marszowi przyglądali się nieliczni mieszkańcy Mysłowic. – Zawsze pierwsze marsze, czy pierwszy raz co się robi ludzie stoją z boku i nie wiedzą kto, do czego to przypasować czy coś – mówi Peter Langer (Pyjter), Ślunska Ferajna. Jednak takich manifestacji śląskości było w regionie znacznie więcej. Niektóre marsze skupiały nawet kilkaset osób. Tym razem jednak nie tylko zaznaczenie tożsamości było celem. Postulaty uczestników mają trafić między innymi do kancelarii premiera. W sumie pięć: edukacja regionalna w szkołach, uznanie języka i narodowości śląskiej, wprowadzenie w urzędach śląskiej flagi i godła oraz przywrócenie autonomii. – Myślę, że to przyniesie nam sukces. Wciąż podtrzymuję, nie mam powodów, żeby odstępować od tej tezy, że w roku 2020 autonomia naszego regionu, a także innych regionów w Polsce jest jak najbardziej możliwa – uważa Jerzy Gorzelik, wicemarszałek woj. śląskiego.

Tyle że nie dla wszystkich polityków z Warszawy. Uznanie języka śląskiego wciąż napotyka na trudności nawet przed zbliżającymi się wyborami do Sejmu. – Przewodniczący niebliskiej mi opcji politycznej robi wszystko, aby nie doszło do przegłosowania tej ustawy właśnie przed końcem kadencji – oznajmia Marek Plura, poseł zabiegający o uznanie języka śląskiego. Z dala od politycznych wojen jest rodzina Jaschynsky. Tradycja przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. W marszu wzięli udział nie bez powodu. – Jesteśmy na Górnym Śląsku, żeby wszyscy co tu mieszkają utożsamiali się z tym i wiedzieli, że my jesteśmy trochę inni niż wszyscy, że mamy swoją kulturę i swoją narodowość – podkreśla Natalia Jaschynsky, mieszkanka Mysłowic.

I swoją edukację, o której dziś mówiono głośno. – Specyficzna kultura. Specyficzna tradycja, która jest inna niż na przykład za Przemszą to powoduje, że mieszkańcy Śląska powinni mieć umożliwione, żeby jednak edukację swojego regionu poznawać – stwierdza Tomasz Wrona, nauczyciel historii. Tylko jak wynika z pierwszych doniesień na temat spisu powszechnego nie wszyscy tego chcą. – Osoby, które słyszymy, że mówią po śląsku i ten język śląski, że tak powiem w swoim domu używają – mówią, że nie, że wcale nie mają poczucia odrębności – mówi Grażyna Witkowska, GUS w Katowicach.

Odrębności, która na razie dzieli nie tylko elity polityczne.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button