RegionWiadomość dnia

Mateusz z Chorzowa wybiera się na kolejną wyprawę motocyklową, tym razem do…

Choć jeździ na motorze dopiero od roku to przejechanych kilometrów pozazdrościłby mu niejeden “easy rider”. Tak jak odwagi i pomysłów. Mateusz Widuch od motocyklowych zlotów woli duże przestrzenie i samotne wyprawy. Ciągnie go na wschód. Jak mówi im dalej w tamtą stronę, tym ludzie bardziej życzliwi. – W Gruzji jesteś dosłownie oblegany. Ludzie się proszą o to, żeby Cię móc ugościć i żebyś mógł być ich gościem. Przygotowują specjalne wielkie biesiady dla Ciebie, wznoszą toasty. Gruzję przejechał w siedem dni. Trochę więcej czasu potrzebował na to, by objechać Morze Czarne.

Do Turkmenistanu, potem Uzbekistan, Tadżykistan, przy granicy z Afganistanem jest taka przepiękna droga. To nie podróż palcem po mapie, a dokładny plan kolejnej wyprawy, która ma go zawieść do Mongolii. – Mongolia, dlatego że jest uważana za najpiękniejszy kraj do jazdy na motorze. Nie ma w ogóle dróg, jest tylko i wyłącznie step i góry gdzieś tam wystające dookoła. Azymut i później można gnać – podkreśla Mateusz.

A gnać w Mongolii jest gdzie – mówi Myadagmaa Batkhuyag, która od kilku miesięcy studiuje w Polsce, a z Mongolii pochodzi. – Pustynia Gobi – tam bardzo fajnie jest, ale trochę gorąco może być, jeżeli wieje wiatr to bardzo trudno tam iść. Fajnie jest zobaczyć też góry Ałtaj. I największe jezioro w Mongolii Uvs Nuur. To wszystko w planach Mateusza. Nie ma za to w nich miejsca na strach i niepowodzenie. Pomysł podróży Mateusza oryginalny, ale niejedyny. Sebastian Gazda do Niemiec na zlot motocyklowy postanowił wybrać się zimą na… kosiarce. – Nawet jeśli miałbym go zapiąć na szelki za przeproszeniem i go nieść na plecach muszę dojechać.

Dojechał, ale tylko do czeskiej granicy. Tam kosiarce powiedzieli stop. Zielone światło miała za to grupa farmerów z Włoch, która traktorem przemierzała Europę zahaczając też o Polskę. – To z pewnością jest zwariowany pomysł, ale sprawia nam to mnóstwo frajdy i na trasie spotykaliśmy się z bardzo miłym przyjęciem – opowiada Paolo Stroili, uczestnik wyprawy.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Miłym przyjęciem cieszyli się również oni – Marek i Mariusz w pół roku pokonali 4 tysiące kilometrów pieszo. Przeszli z Katowic do Przylądka Finisterre w Hiszpanii. Przemierzyli 6 krajów, zweryfikowali swoje poglądy na temat gościnności, i poznali nowych ludzi. Na to liczy też Mateusz. – Można pojechać na wyprawę motocyklową na przykład do Indii nawet. Spać w hotelach, jadać w restauracjach i w ogóle nie mieć styczności z tubylcami. Dla mnie bardzo ważne jest to, żeby wtapiać się w tubylców, żeby spać w jak najmniejszych wsiach, żeby jeść razem z tymi ludźmi.

Pierwszy mongolski posiłek Mateusza w czerwcu.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button