Miała być szyba komunikacja i skipassy dla narciarzy. Beskidzka 5 nie sprawdziła się?

Silny lider, dobra taktyka i umiejętność współpracy nawet w najcięższych warunkach. Przepis na sukces choć prosty od wieków, sprawdza się nie tylko w kolarskim peletonie. Beskidzka 5, czyli Brenna, Istebna, Szczyrk, Ustroń i Wisła na wspólną jazdę w myśl prostych zasad zdecydowali się 10 lat temu. Dziś, dokładnie w tym samym miejscu, na Przełęczy Salmopolskiej spotkali się, by podsumować jej efekty. – Promujemy się wspólnym hasłem: siła płynie z gór. Oprócz tego każda miejscowość ma swoje hasło: Brenna to siła spokoju, Istebna siła tradycji, Ustroń siła zdrowia, Wisła siła źródeł i Szczyrk siła energii – mówi Aneta Legierska.
Jak każda profesjonalna, silna grupa zaczęli od wytyczenia celów. Wśród nich między innymi wspólna strategia reklamowa, zapewnienie turystom szybkiego i łatwego transportu między miejscowościami, czy wprowadzenie skipassu dla narciarzy. W przypadku zaplecza finansowego – tu pomoc miała między innymi Unia Europejska. – Ta formuła Beskidzkiej 5 nie jest w żaden sposób sformalizowana, nie ma żadnych statutów, nie ma żadnych umów. Działamy na zasadzie porozumienia, wspólnej woli deklaracji współpracy i jakiejś jednomyślności – zaznacza Ireneusz Szarzec, burmistrz Ustronia.
Jednomyślności, której jednak, jeśli prześledzić działania Beskidzkiej 5, trudno niekiedy się doszukać. Zdaniem wielu efekty jej działania są równie mgliste jak same założenia. – To jest takie skupisko pięciu samorządów, poklepywanie się po ramieniu – stwierdza Rafał Skurzok, Wiślańska Organizacja Turystyczna. A spójnej strategii rozwoju jak nie było na początku, tak nie ma i teraz. – Brakuje współpracy samorządów z podmiotami prywatnymi. Tę kwestię trzeba by rozwinąć choćby w kierunku promowania się na targach turystycznych poza granicą naszego kraju – dodaje Rafał Skurzok, Wiślańska Organizacja Turystyczna.
Nic też nie wyszło z planów utworzenia wspólnego biura promocji w Warszawie, a jeśli dokładniej przyjrzeć się składowi tego peletonu, to wyraźnie widać w nim dwóch liderów: Wisłę i Ustroń. – Każdy z nas patrzy na to w ten sposób, że będą liderzy wiodący, bo to jest naturalne, ale my sobie nawzajem nie wchodzimy w drogę i nie zazdrościmy można powiedzieć – mówi Iwona Szarek, wójt Brennej.
Wciąż niestety nie udało się też rozwiązać kwestii wspólnej komunikacji z myślą o turystach. Próżno też w sezonie zimowym szukać rozwiązania, które pozwalało by korzystać ze wszystkich stacji narciarskich na terenach Beskidzkiej 5. – 10 lat temu jeszcze o skipassach nie było mowy, a teraz już niektóre wyciągi są skanalizowane skipassami, czy na terenie Wisły, czy Szczyrku, czy Ustronia. Dlatego te małe kroczki robimy do przodu – podkreśla Jan Poloczek, burmistrz Wisły. – Kwestia skipassów w naszej idei, w naszym pomyśle była jedna: by dać impuls tym, którzy gospodarzą na stokach narciarskich, tym którzy powinni dostrzec w takim przedsięwzięciu korzyści – zaznacza Wojciech Bydliński, burmistrz Szczyrku. Te – w przypadku Szczyrku – dostrzeżono dopiero, gdy Szczyrkowski Ośrodek Narciarski przejął słowacki inwestor.
Choć 10 lat działania Beskidzkiej 5 nie przyniosło spektakularnych sukcesów, to jednak z drugiej strony – jak mówią eksperci – beskidzki mikroregion ma ogromny potencjał. – Wydaje mi sie, że jeszcze jednak, gdy się zaoferuje kompleksową ofertę, to daje to lepsze efekty, ale mentalnie trochę jeszcze ludzie muszą dorosnąć – stwierdza Katarzyna Koczwara, Dziennik Zachodni. Tak, by w pełni wykorzystać potencjał drzemiący w górach. Choć obiektywnie Beskidzką 5 ocenić można co najwyżej na trójkę z plusem, to kolejne porozumienie o dalszym współdziałaniu daje szanse na lepsze oceny.