Miejska gra o katowickiej modernie

Ponad trzydzieści osób z wielkim entuzjazmem ruszyło na miasto za sprawą miejskiej gry na temat katowickiej moderny. – Teraz jak sobie pozwiedzałam zakątki Katowic, to jestem zdziwiona, że mamy takie ładne tereny – stwierdza Zosia Dębowska.

– Trzeba po kolei sobie odhaczać miejsca, które się zaliczyło i odpowiadać na pytania – wyjaśnia zasady gry Piotr Maślanka. I tak drużyny wyposażone w kartkę i długopis ścigały się po centrum Katowic.

– Dosyć dużo tych odwiedzających. I faktycznie był taki dreszczyk emocji, kiedy wyprzedzaliśmy się na trasie. Ale szczególnie ja nie chciałam być pierwsza – przyznaje Agata Cebulska. Bo nie wygrana była tu najważniejsza, a hołd złożony katowickiej architekturze międzywojennej – modernie.

W tamtym czasie nie było w Polsce miasta rozwijającego się równie szybko. –  Katowice rozwijają się w tempie iście amerykańskim. Jest to ciekawa sprawa pod tym względem, że jest to ośrodek związany z architekturą nowoczesną. Tą właśnie związaną z rozwojem przemysłowym – mówi Marta Lip, historyk sztuki.

I właśnie ogromne pieniądze przemysłowców sprawiły, że o katowickiej modernie mówi się śląskie Chicago. – Warte uwagi są zalety techniczne, innowacyjność materiałów, nowe nie używane wcześniej konstrukcje. Tutaj można powiedzieć, że było takie eksperymentalne pole – podkreśla Anna Cyska ze Śląskiego Centrum Dziedzictwa Kulturowego.

Jednak mimo tych zalet katowicka moderna wciąż nie jest dość znana. To chce zmienić stowarzyszenie “Szatnia”. – Chcemy, żeby o modernie katowickiej dowiedziała się jak największa ilość ludzi. Mało tego, żeby nie tylko się dowiedzieli, ale żeby ją docenili i opowiadali o tym dalej – zaznacza Tomasz Kiełkowski, członek stowarzyszenia.

Dziś główną nagrodą był wjazd na taras jednej z kamienic i beztroskie podziwianie miasta. I trzeba przyznać, że dla prawdziwych pasjonatów lepszej nagrody nie ma.