Miejskie dożynki

Kilkadziesiąt lat tradycji, kilkaset tysięcy rolników i wiernych. Pierwsze dożynki na Jasnej Górze odbyły się 29 lat temu. Dlatego dożynki w tym miejscu i na taką skalę nikogo nie dziwią. Zupełnie inaczej jest w katowickich Szopienicach. Dotąd trzeba było się mocno starać by móc sobie wyobrazić dożynki miejskie, które odbywałyby się w tym mało agralnym otoczeniu. Dla władz miasta to jednak nic dziwnego, w końcu doceniono jedną z najbardziej przemysłowych kiedyś dzielnic Katowic. – Wszystko co jest naszą przeszłością, co tworzy nasze korzenie, z czego żeśmy wyrośli co było podstawą rozwoju – należy wspominać bardzo pieczołowicie i odtwarzać jak dzisiaj – mówi Krystyna Siejna, wiceprezydent Katowic
Bo faktycznie Śląsk do końca dziewiętnastego wieku kojarzony był jedynie z rolnictwem. Właściwie jak większość śląskich ziem. – Mamy bydło opasowe, konie, parę świń. To co w rolnictwie – kury. Wszystko – dodaje Monika Halena, prowadzi gospodarstwo rolne
To jedno z czterech gospodarstw, które m.in. dzięki tym ludziom w niezmienionym kształcie przetrwało rozkwit przemysłu. Funkcjonowało jeszcze zanim powstała huta Uthemann i funkcjonuje do dziś. – Od wojny, dziadkowie pradziadkowie, ojciec i teraz my. Przekazali nam gospodarstwo. Dopóki będziemy mogli to będziemy gospodarować – stwierdza Adam Halena rolnik z Katowic, starosta dożynek
Dla garstki rolników i włodarzy miasta dożynki w Katowickiej dzielnicy Szopienice, to wielkie wydarzenie, ale patrząc na frekwencję, niewielu, nawet mieszkańców Szopienic, spodziewało się takiej imprezy w tym miejscu. A podobno jest to tam tradycja. – Chociaż nie było takich oficjalnych dożynek, które są dzisiaj to nasi mieszkańcy i rolnicy zawsze organizowali lokalne dożynki i nazywało się to żniwne – mówi Anna Porwoł, prowadząca gospodarstwo rolne w Katowicach
Tym razem było wszystko. Orkiestra, chleb i władze. I obojętne czy ktoś wierzy w rolnicze tradycje Katowic czy nie, to nam udało się je znaleźć. Choć szukaliśmy ich dziś jak przysłowiowej igły w stogu siana.