Miejskie śmietnisko

Powiększające się z dnia na dzień dzikie wysypisko przy ulicy Krakowskiej w Będzinie zauważyła pewna kobieta. Nie chce pokazywać twarzy, bo boi się zastraszania. Ale to nie jedyne dzikie wysypisko odpadów przemysłowych w Będzinie. Podobne powstało nad przepływającą przez miasto rzeczką Przemszą. Problem stał się na tyle poważny, że trafił do magistratu. – Prezydent postanowił powołać komisje, która zbada ewentualne takie przypadki na terenie całego Będzina – powiedział Janusz Piątek, Naczelnik Wydziału Środowiska UM Będzin.
A komisja będzie musiała między innymi zbadać działalność będzińskiej firmy Interpromex. Jej zarząd sam przyznaje, że składuje tu między innymi asfalt mimo, że jeszcze nie uzyskał na to zezwolenia. – Oczywiście tu nie jesteśmy do końca zgodni z obowiązującymi przepisami, bo od roku wystąpiliśy o uzyskanie zezwolenia na czasowe składowanie, gromadzenie odpadów. Jesteśmy na etapie końcowym. Decyzji ostatecznej jeszcze nie mamy – tłumaczy Emil Bystrowski, Interpromex Sp. z o.o
Ale składanie odpadów bez zezwolenia jest zabronione i nic go nie usprawiediwia – przekonuje Anna Wrześniak, Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska. I dodaje, że za sprawe weźmie się w trybie nadzwyczajnym. – Ze względu na niepokój społeczny w tamtym rejonie postaramy się w najbliszym czasie przeprowadzić poza planem naszym kontrolnymm, kontrole w tym przedsiębiorstwie. Radny Grzegorz Miarka przekonuje, że przyszedł już najwyższy czas na skrupulatne kontrole, bo miasto nie powinno marnować pieniędzy na sprzątanie nie swoich śmieci. – Ważny jest problem i rozwiązanie tego problemu tylko w taki sposób. Po pierwsze mieszkańcy unikną kosztów. Po drugie miasto może uniknąć kosztów, a te pieniądze mogą być przeznaczone na zupełnie co innego. Na budowe hali, na budowe basenu.
Ale ta sprawa nie dziwi ekologów. Brak wyobraźni w gospodarowaniu odpadami to wciąż element polskiej mentalności. – Żeby oszczędzić w bardzo takim złym słowa tego znaczeniu, zamiast segregować i płacić za wywóz śmieci wyrzucają na pola, do lasu – dodaje Monika Paka, ekolog, Zieloni 2004.