Mieszkańcy bytomskich Stolarzowic bez przychodni lekarskiej

Po przychodni w bytomskiej dzielnicy Stolarzowice został już tylko budynek. W związku z tym jej mieszkańcy pomocy lekarskiej muszą szukać w bytomskich Miechowicach, prawie 5 kilometrów dalej.
O tym, że medyczna pomoc powinna być blisko pacjenta przekonani są lekarze rodzinni. I dodają, że do takich przychodni często trafiają ludzie bardzo chorzy. – Często w tych najpoważniejszych sytuacjach my też jesteśmy pierwszą furtka, którą otwiera pacjent – stwierdza Arleta Kowalska, lekarz.
Jeden z właścicieli zlikwidowanej przychodni tłumaczy, że musiał zakład przenieść, bo budynek, który otrzymali od miasta był w bardzo złym stanie. – Ten budynek nie nadaje się do prowadzenia opieki zdrowotnej pod względem sanitarno-epidemiologicznym, ponieważ wymaga gruntownego remontu – podkreśla Jacław Roykiewicz z Grupowej Praktyki Lekarza Rodzinnego w Bytomiu.
Za remont mieli zapłacić właściciele przychodni, ale woleli się przenieść, bo ich zdaniem inwestycja nigdy by się nie zwróciła.
Teraz bytomscy urzędnicy próbują znaleźć nową firmę, która otwarłaby przychodnię w Stolarzowicach. – Cały czas miasto będzie próbowało organizować kolejne przetargi. Najbliższy zostanie ogłoszony jeszcze w tym miesiącu. Przypomnę, że zorganizowano już pięć konkursów i dwa przetargi na prowadzenie w tym miejscu podstawowej opieki zdrowotnej – zapewnia Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzecznik prasowy UM w Bytomiu.
Miejska opozycja całą winą obarcza urzędników. Ich zdaniem, urzędnicy zaniedbują opiekę zdrowotną i w sposób opieszały zajmują się jej reorganizacją. – Moim zdaniem to jest katastrofa spowodowana pomysłem prezydenta, który go z uporem zrealizował likwidację publicznej opieki zdrowotnej – uważa Jan Czubak, radny Bytomia.
Teraz miasto szuka chętnego do otwarcia prywatnej przychodni, ale chyba ani magistrat, ani mieszkańcy nie wierzą, że uda się go szybko znaleźć.