Mieszkańcy Giszowca i Nikiszowca boją się pseudokibiców

To prawdziwa wojna dzielnicowa. Wojna prowadzona już nie tylko przy pomocy haseł. – Jeżdżą dwoma, trzema autami i tną, jak ktoś np. z bani będzie wracał – mówi anonimowo jeden z mieszkańców Nikiszowca. Mają być bezwzględni.
Piotr mieszka w Nikiszowcu, jak mówi już kilkukrotnie uciekał przed chuliganami z sąsiedniego osiedla. Nie on jeden. – Pobili koleżankę i dwóch kolegów. Wybili też szybę w samochodzie. A jak poleciała siekiera to kolega ledwo co się schylił i ona się w schowek wbiła – mówi.
Takie chuligańskie ataki mają nie pozostawać bez odpowiedzi. Dlatego podobne historie usłyszeć można także w sąsiedniej dzielnicy. – Wpadają tutaj, malują po blokach, czasami kogoś pobiją, a nawet potną – mówi jeden z mieszkańców Giszowca.
Tymczasem kilka dni temu na jednej z ulic Nikiszowca chuligani postanowili powybijać szyby w oknach. – Tutaj nigdy czegoś takiego nie było. Nikt nie miał tutaj powybijanych okien, a teraz takie coś się zaczęło. Mnie wybili tylko jedno, ale chcieli więcej, bo pozostał ślad. Albo nie dorzucili, albo to tylko zjechało po szybie – mówi jeden z mieszkańców.
Mieszkańcy obawiają się również o swoje samochody. W ostatnich kilku miesiącach spłonęły aż trzy. Nikt nie ma tu wątpliwości skąd wziął się ogień. – Wiadomo, że to były starcia kibicowskie – uważa jeden z mieszkańców Giszowca.
A o tym, że pseudokibice dążą się w Nikiszowcu i Giszowcu wzajemną niechęcią przeczytać także można na forach internetowych. Opinii internautów nie potwierdzają jednak policjanci. Zdaniem rzecznika katowickiej policji obie dzielnice z roku na rok stają się coraz bardziej bezpieczne. – Odnotowaliśmy tam mniej przestępstw niż w ubiegłym roku, zwłaszcza takich jak napady rabunkowe, przestępczość rozbójnicza czy niszczenie mienia – podkreśla podkom. Jacek Pytel.
Policyjne statystyki pewnie nie kłamią. Zgłaszanych przestępstw być może jest mniej, ale to nie oznacza, że są one także mniej brutalne.