RegionWiadomość dnia

Mieszkańcy kontra właściciel, czyli hałaśliwy skład węgla w centrum Będzina

Centrum miasta – centrum problemów. Przynajmniej dla mieszkańców bloków w śródmieściu Będzina. – Jest to uciążliwe z tego względu, że tak jak mówiłem te tiry hałasują. Wiadomo, że każdy rano wstaje do pracy, a tu dzień i noc się tłuką – mówi Robert Rachim, który mieszka w bloku sąsiadującym ze składem węgla. Mieszkańcy wokół hałasu zrobili więc dużo szumu. Napisali petycje i donosy. Mimo że to prywatny teren, jego właściciel dobrowolnie zgodził się na kontrole.Wyniki kontroli, która była przeprowadzona dwukrotnie, zarówno w miesiącu styczniu, jak i w kwietniu wykazały, że nie mamy tutaj do czynienia z przekraczaniem norm określonych w rozporządzeniu ministra dotyczącym właśnie hałasu – wyjaśnia Agnieszka Siemińska, Urząd Miasta w Będzinie.

Z tą opinią nie zgadzają się mieszkańcy. Ich zdaniem hałas przekracza normy. Co ciekawe, teoretycznie mogą mieć rację. Jak podkreślają eksperci, nawet jeśli pojedyncze dźwięki są bardzo wysokie, to do pomiaru hałasu liczy się ich średnia z całego dnia.Są zakłady, które pracują w równych czaso-okresach. Jednego dnia mogą pracować pełne osiem godzin, innego hałas występuje przez 5-10 minut. Jednostkowy pomiar tego hałasu może być bardzo wysoki, ale w przeliczeniu na całą dobę on się niweluje – tłumaczy Piotr Kwaśniok, Ośrodek Badań i Kontroli Środowiska. Właściciel składu na sprawę patrzy pod zupełnie innym kątem. Kolejne kontrole to dla niego poważny problem.To nie ma końca. Skończyła się jedna kontrola ze straży pożarnej, jest kolejna. Specjalnie teraz kolejne dwa tysiące wydałem na straż pożarną, gdyż musiałem zrobić cały projekt, bo pan poszedł i doniósł, że ja nie mam jakiś projektów ze straży pożarnej, które są mi niepotrzebne – opowiada Bartłomiej Broda, właściciel składu w centrum miasta.

Końca kontroli nic nie zapowiada, bo zarzutów mieszkańcy mają więcej. – Powinno to być przeniesione gdzieś poza miasto. Tu jest ścisłe centrum, dużo bloków i domów. Jak przyjdzie jeszcze sucha pogoda i powieje wiatr, to wiadomo. Widać jak ten pył się unosi tutaj – mówi Adela Kobak, która mieszka w sąsiedztwie składu węgla. Właściciel zmieniać lokalizacji nie zamierza. A pomysł na rozwiązanie problemu ma inny. – Wszystkie kontrole jakie były z ochrony środowiska i pozostałe przeszedłem pozytywnie. Koszta, które poniósł urząd miasta i ja, powinien ponieść człowiek, który na mnie donosi.

Sytuacja wydaje się więc patowa. Na swoim terenie właściciel może robić co chce. Mieszkańcy też, dlatego spór może trwać jeszcze wiele miesięcy.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button