Mieszkańcy Miedźnej nie chcą drogi S1

Jan Nycz, mieszkaniec Miedźnej o tym, że jego dom leży dokładnie na trasie planowanej inwestycji dowiedział się kilka dni temu. Wcześniej wielokrotnie zapewniano go, ekipy budowlane tutaj się nie pojawią. – Było powiedziane, że tego nie będzie i to akurat komuś się tam odwróciło w głowie, coś poprzewracało się im. ”Im” czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która chce by trasa ekspresowa z Mysłowic do Bielska przebiegała właśnie przez tą podpszczyńską gminę. Oznacza to wyburzenie kilkudziesięciu domów, gospodarstw i budowę estakady nad cmentarzem. – To jest nieporozumienie, totalny brak szacunku dla ludzi zmarłych, dla tych, którzy mają tu pochowanych bliskich na tym cmentarzu – uważa Leon Kraiński, proboszcz parafii we wsi Frydek.
Do tej pory preferowanym wariantem przebiegu ekspresówki był ten szósty z Mysłowic przez Bieruń, Oświęcim, Brzeszcze do Bielska-Białej. Teraz trasa ma przebiegać przez Międzyrzecze i przeciąć na pół gminę Miedźna. Jak tłumaczy rzeczniczka Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Dorota Marzyńska zmianom winna jest unijna dyrektywa Natura 2000. – Jeżeli inwestor, czyli Generalna Dyrekcja w tym przypadku wchodzi w taki obszar musi udowodnić brak negatywnego oddziaływania na gatunki chronione na tym obszarze. Na drodze budowy S1 przez gminę Brzeszcze stanął ślepowron – ptak z rodziny czaplowatych. – Ma w stawach w Brzeszczach liczną populację, która byłaby zagrożona w momencie realizacji tego wariantu – informuje Anna Kuśka-Ciba, Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Katowicach.
Gdyby nie rzadki ptak problemu by nie było, bo niechciana w Miedźnej ekspresówka, w Brzeszczach przez lata była oczekiwana. – Od 30 lat droga ekspresowa wpisała się w świadomość naszych mieszkańców i w perspektywie wielu lat stanowi o naszym rozwoju – oznajmia Teresa Jankowska, burmistrz Brzeszcz. Między innymi dlatego politycy i samorządowcy przekonują, że zmiana przebiegu to błąd. Przedstawiciele Generalnej Dyrekcji odpowiadają jednak, że mają związane ręce. – Mamy całą masę przepisów, którym Generalna Dyrekcja jako inwestor musi się poddać – wyjaśnia Krzysztof Raj, dyrektor GDDKiA w Katowicach.
Mieszkańcy Miedźnej nie mają zamiaru się poddać, bo trudno im zrozumieć, że dobro gromady ptaków może spowodować rewolucję w życiu kilku tysięcy mieszkańców.