Mieszkańcy Sączowa są ciągle w szoku po sobotnim wypadku

Od kilkudziesięciu godzin ta wieś pogrążona jest w żałobie. Po dwóch dniach od tragicznego wypadku mieszkańcy Sączowa na ten temat wolą milczeć. – Nie wypowiadam się. To co się stało wstrząsnęło wszystkimi. Tu nadal nikt nie potrafi uwierzyć w śmierć 10-latka, który zginął podczas kuligu pod kołami autobusu.
Właściwie każdy przejazd autobusu przypomina tamten dzień. Była sobota. Trzynasta. Dwoje dzieci na sankach. Chłopiec zginął na miejscu. Dziewczynkę kilkadziesiąt minut wyciągano spod autobusu. Pomagał każdy kto mógł. – Straszne nieszczęście. I dla nas i dla nich – szczególnie dla nich. Współczuję im serdecznie – opowiada Małgorzata Wójcik, mieszkanka Sączowa. Wiadomo, że stan 8-letniej dziewczynki do wczoraj był ciężki. Dziś ani lekarze, ani prokuratura – na życzenie rodziny – nie chcą informować o stanie zdrowia dziecka. Wciąż nie udało się też przesłuchać ojca. – Prokuratura po zebraniu pełnego materiału dowodowego musi się zastanowić, w jakim charakterze będzie przesłuchiwać ojca. Niewykluczone, że będziemy mu stawiać zarzut – informuje Monika Jankowska, Prokuratura Rejonowa w Będzinie.
Zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ale dla prokuratorów sprawa nie jest łatwa. Będą musieli wnosić o karę dla kogoś, kogo za nieroztropność spotkała chyba największa kara. – Ojciec był silnie wzburzony. To jest tragedia, która bezpośrednio dotknęła jego i jego rodzinę. Został odizolowany od miejsca zdarzenia – wyjaśnia mł. asp. Tomasz Czerniak, KPP w Będzinie. Od tamtej pory nad rodziną czuwa policyjny psycholog. Ale by mogli dojść do siebie z pewnością będą tu pomagać wszyscy.