Milion mieszkańców Śląska bez lekarza? [Przychodnie czynne w styczniu 2015]
Nie tylko pacjenci z Jastrzębia Zdroju pocałowali dziś klamki swoich przychodni. To oni są ofiarami sporu na linii: lekarze rodzinni-minister zdrowia. Lista przychodni z kontraktem NFZ w woj. śląskim wciąż nie jest pełna. -Byłem, telefony poodkładane. Nie ma nikogo, pozamykane.. no – mówi Andrzej Trzciński, pacjent z Jastrzębia-Zdroju. Na Śląsku ok. miliona mieszkańców miało dziś (2 stycznia) problem z dostępem do lekarzy pierwszego kontaktu. Po sylwestrowo- noworocznej przerwie kontrakty z NFZ-tem ma podpisane ponad 70 procent lekarzy rodzinnych. Najgorzej jest na południu woj.śląskiego. -Kazano mi tutaj przyjść się zarejestrować do specjalisty, chirurga, ale muszę szukać gdzieś indziej w takim razie – mówi Marzena, która chciała zapisać się do lekarza-specjalisty.
W 90-tysięcznym Jastrzębiu-Zdroju zaledwie 3 z 18 przychodni mają podpisane kontrakty. Dlatego poradami lekarskimi i wydawaniem recept zajmuje się tu dziś Wojewódzki Szpital Specjalistyczny. -Pacjenci nie powinni się zgłaszać na izbę przyjęć naszego szpitala, tylko powinni zgłaszać się do poradni specjalistycznej i w ramach poradni są wydzielone gabinety, w gabinetach dyżurują lekarze w godz. od 8.00 do 18.00 – mówi Alicja Brodzka, rzecznik szpitala w Jastrzębiu-Zdroju. Na SORze lekarza pierwszego kontaktu muszą szukać też mieszkańcy Żor, Rybnika i Gliwic. Jak przekonuje kierownictwo katowickiego oddziału NFZ to nie jedyna pomoc medyczna na jaką mogą liczyć dziś schorowani Ślązacy. -Ponadto w pomoc też włączą się zespoły wyjazdowe z ratownictwa medycznego, nie chodzi o systemowe wyjazdy, te spoza systemu, czyli karetki w ujęciu pogotowia ratunkowego – mówi mówi Ewa Momot, dyrektor śląskiego oddziału NFZ.
Jeszcze gorzej jest po sąsiedzku, na Opolszczyźnie. Tu kontraktu z NFZ na nowy rok nie ma aż 114 poradni. -Okazuje się, że nikt tam nic nie przyjmuje, wszystko pozamykane, tylko poradnia K. Na izbę przyjęć mnie tu przysłali tu panie uzgadniają… nie wiem – mówi Ernest Dziędzioł, pacjent z Kędzierzyna-Koźla. Na szpitalnym oddziale ratunkowym w Kędzierzynie-Koźlu już pojawili się pierwsi zdezorientowani pacjenci. -Teraz kiedy tych pacjentów może być więcej, będziemy musieli ściągać lekarzy dodatkowych albo z oddziałów szpitalnych, albo w ogóle spoza SPZOZU – mówi Marek Staszewski, dyrektor szpitala powiatowego w Kędzierzynie-Koźlu.
Noworoczny chaos w służbie zdrowia to pokłosie fiaska rozmów ministra Bartosza Arłukowicza z lekarzami z Porozumienia Zielonogórskiego. Ci ostatni nie godzą się na reformy i wprowadzenie pakietów: onkologicznego i kolejkowego. -Pan minister zdrowia dzisiaj jedną ręką chce brać pieniądze na leczenie pacjentów chorych, na układ sercowo naczyniowy, na cukrzycę i chcę te pieniądze translokować na pacjentów onkologicznych, to jest jedno wielkie nieporozumienie, to jest jedno wielkie oszustwo – mówi Mariusz Wójtowicz, Porozumienie Zielonogórskie. Szef resortu się z tym jednak nie zgadza. Podkreśla, w ramach pakietu onkologicznego lekarze będą m.in. zlecać dodatkowe badania, na które ministerstwo zdrowia przeznaczy w całym kraju ponad miliard złotych.
Protest, który doprowadził do tego, że w pierwszych dniach stycznia, tylko w czterech województwach w kraju umowy z NFZ mają podpisane wszyscy lekarza POZ. Komfortową sytuację mają jedynie pacjenci w Wielkopolsce, na Pomorzu oraz w województwie świętokrzyskim. Minister Arłukowicz zagroził zbuntowanym lekarzom, że jeśli nowych umów nie podpiszą, ważność stracą ich recepty i pieczątki. Co czwarta przychodnia w Polsce była dziś zamknięta przez nieustający spór resortu zdrowia z lekarzami. Dla pacjentów nie tyle spór jest ważny co znalezienie recepty na szybkie i skuteczne wyleczenie służby zdrowia.