Mocne słowa radnego z Bytomia przyczyniły się do zniknięcia wulgarnego graffiti

Siła słowa przeciw słowu w Bytomiu. Bo choć wielki, to przez lata zdobił mury Szombierskiej podstawówki. W końcu członek rady miejskiej członkowi, i to przy Danielu, powiedział dość. Nie przebierając w słowach zaczął na swoim politycznym blogu. – Nie wiem czy to były mocne słowa. W Bytomiu po prostu jak się nie przeklnie, to się nic nie zrobi. Przykładem jest właśnie to: powiedziałem ch…, i nagle zaczynają szkołę odmalowywać. Czyli to działa. Teraz będę mówił w innych sprawach, że coś jest spier… , to mi naprawią – stwierdza Mariusz Kurzątkowski, radny z Bytomia.
Wystarczył ostry wpis w internecie i ostro zabrano się do roboty. – Tego typu napisy są niedopuszczalne są. Choć muszę przyznać, że nie mam zielonego pojęcia, o jakiego Daniela może chodzić. Rozmawiałam już z pracownikami i uczniami, i oni też nie wiedzą – przyznaje Aneta Latacz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 44 w Bytomiu. Pewne jest natomiast to, że Daniel spać może spokojnie i nikt więcej mu już nie zagraża.
Jednak o prawdziwym spokoju, choćby na przykład w Świętochłowicach, mogą tylko pomarzyć. Tu człowiek człowiekowi wilkiem i nie jedym chce postraszyć… zdarzają się nawet osobiste wycieczki. – To ci kibice chyba napisali. I naprawdę nie wiem, kto to jest Dąbek. Nawet nie wiem, czy mieszka tu gdzieś w okolicy – mówi Edward Kolenda, mieszkaniec Świętochłowic.
Akurat w przypadku napisu na kościele w Katowicach o kim mowa nie trudno się domyśleć. Jest kościół, jest i prosty przekaz. Ale kto dobrą nowinę tak nieść potrafi – nie wiadomo. – Autor miał chyba jakiś szczytny, religijny cel, bo napis “Chrystus jest Panem” jest hasłem pozytywnym. Napływu wiernych nie było, ale wszyscy to przyjęli z lekkim uśmiechem – uważa bp Tadeusz Szurman z parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Katowicach.
Strażnicy miejscy z Rudy Śląskiej posiadają cały, obszerny atlas graffiti, a w nim cały katalog dzieł artystów z konkretną ich wyceną. Teraz czekają na zapłatę i to długo – bo najpierw trzeba autorów złapać – co wcale nie jest łatwe. – Autorzy tego typu napisów się wymieniają. Dorastają do pewnego wieku i nagle w ich miejsce wskakują nowi, którzy również są aktywni i chcą się wykazać w środowisku pseudografficiarczy – tłumaczy Andrzej Nowak z rudzkiej Straży Miejskiej.
Wojna trwa więc w najlepsze. Ale jak mówią badacze minionych epok – to nic nowego. Napisy naskalne były, są i dla wielu – niestety zostaną. – Takie rzeczy znajdujemy już w starożytnych świątyniach. Dzisiaj także widzimy na ścianach wiele różnych tego typu rzeczy i nie zawsze wzbudzają one naszą akceptację. I nie nazywałbym tego powrotem do prymitywizmu. Myślę, że prymitywni jesteśmy cały czas, to w nas drzemie od samego początku – wyjaśnia dr Andrzej Boczarowski z Uniwersytetu Śląskiego. I w sposób mniej lub bardziej poukładany czasem się budzi.