Most dużego ryzyka

Sto dziewięciometrowy test dla zawieszenia, a przy okazji sprawdzian terenowych zamiłowań kierowców. – Jeździ się slalomem, bo każdy patrzy, żeby nie urwać podwozia – stwierdza Wojciech Charusta.
Konstrukcja mostu choć nadgryziona zębem czasu, to i kornikom pożywki nie odmówiła. Zbudowany 18 lat temu, gruntownie remontowany po powodzi w 1997 roku, dziś potrzebuje nie tylko kosmetyki. – Trzeba mieć samochód terenowy, żeby dobrze sobie po tym moście pojeździć. Tu jest trochę strach, człowiek się zastanawia czy przejedzie przez ten most, czy nie. Wszystko tu strzela. Dramat po prostu – mówi Czesław Nykiel. – Ten most jest po prostu do remontu – dodaje Sabina Zając. Co do tego, jak i co do znaczenia metalowej konstrukcji dla mieszkańców, nie ma wątpliwości. – Ten most ma bardzo duże znaczenie dla naszej gminy, bo bardzo wielu ludzi pracuje z tamtej strony Wisły, a jeździć przez Brzeszcze czy Bieruń to jest bez sensu – podkreśla Jerzy Nykiel.
Poszukiwanie sensownego wyjścia z sytuacji zaczyna się, gdy trzeba wskazać organ odpowiedzialny za most. Metalowy straszak wisi w gminie Miedźna, droga, która przez niego prowadzi należy do powiatu. Dotychczasowy gospodarz wójt Miedźnej o opiekę nad mostem zwrócił się do starostwa. – Z naszych szacunków wynika, że ten most trzeba po prostu od nowa wybudować, więc koszt takiej budowy to jest kilkadziesiąt milionów złotych – wyjaśnia Zygmunt Jeleń, wicestarosta pszczyński.
Kilkadziesiąt razy mniej i face lifting proponuje wójt. Według niego najważniejsze elementy mostu są w dobrym stanie, a remont powinien wystarczyć na co najmniej kilka lat. Niezależnie od tego, jaki będzie koszt remontu, pieniądze powinien wyłożyć powiat. – Jest niemoralne i nieetyczne proponowanie budowy nowego mostu w momencie, gdy gdzie indziej są naprawdę bardziej pilne potrzeby – stwierdza Bogdan Taranowski, wójt Miedźnej.
Bronisław odmłodzony, czy Bronisław w nowym wydaniu – potrzebny jest na pewno. Byle tylko znalazł opiekuna.