Most współpracy polskich i czeskich strażaków

Wodny most, który zbudowali dzisiaj nad Olzą polscy i czescy strażacy był tylko symboliczny i szybko zniknął. Ale wspomnień o tym, co działo się w tym miejscu prawie 40 lat temu tak łatwo z pamięci wymazać się nie da. – Ten most cały chodził i ja tu podjechałem, bo ja pracowałem w polskim związku motorowym i mówię, żeby zeszli, ale oni mnie zignorowali, powiedzieli, że nic im nie będzie, a kiedy objechałem miasto, to oni już płynęli – wspomina Paweł Glajcar, świadek powodzi z 1970 roku.
Nurt Olzy, który 19 lipca 1970 roku zerwał most graniczny, porwał pięciu strażaków-ochotników z Cieszyna. – Zginęli, bo z dwóch postaw, jakie mieli do wyboru, wybrali walkę – uważa Jan Gaura z Ochotniczej Straży Pożarnej w Cieszynie. Walczyli wspólnie z Czechami, którzy jednak w porę wycofali się z mostu. Potem próbowali ratować polskich kolegów. – Spadli z tego środkowego filara na dół i dwóch naszych wyciągnęli Czesi – przyznaje Gaura. Więcej zrobić się nie dało. Dwóch ciał nigdy nie odnaleziono.
Jak mówią ochotnicy, obrona mostu to tylko jeden z przykładów polsko-czeskiej współpracy, dla której nawet w poprzednim ustroju nie było granic. – Z marszu, bez żadnych powiadamiań. Jak straż widziała, że się pali na polskiej stronie, jak straż polska widziała, że się pali na czeskiej stronie to był przejazd. Nie było procedur. Jechało się, bo trzeba było pomóc – podkreśla Zdzisław Wigłasz z OSP w Cieszynie.
Teraz procedury już są. Jest także dużo lepszy sprzęt. Dzięki temu polscy i czescy ochotnicy ramię w ramię najczęściej stają nie w czasie akcji, a podczas uroczystości i ćwiczeń. – My czekamy. Jeśli nie poradzą, tak jeden drugiemu pomożemy. Ale do teraz nie było trzeba, żeby my do pracy przejeżdżali na polską stronę albo polska strona do nas, zawsze pomożemy – stwierdza Walter Duda prezes strażaków-ochotników z Czeskiego Cieszyna.
Na pomoc kolegów zza rzeki nigdy nie musieli czekać zawodowi strażacy. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodziło ratowanie ludzkiego życia. – Praktyka pokazuje, że to są takie większe zdarzenia, gdzie po prostu strona ta czy ta z pewnymi rzeczami nie daje sobie rady i zwraca się o pomoc do drugiej strony. Wtedy my oczywiście reagujemy. Parę lat temu, kiedy była powódź po stronie czeskiej byliśmy tutaj – oznajmia st. kpt. Damian Legierski z Państwowej Straży Pożarnej w Cieszynie. A kiedy z kolei w 1997 roku lat polski Cieszyn znalazł się pod wodą, z żywiołem walczyli tu również Czesi.
Taka nadgraniczna kooperacja dobrze wychodzi nie tylko strażakom. Wspólne projekty realizują też samorządowcy obu miast. I chociaż czasem trudno im się od razu dogadać, to Polak z Czechem wiele potrafią załatwić w mniej oficjalny sposób. – Te rozmowy są bardzo trudne, niekiedy są mniej trudne, a niekiedy wychodzi nam to bardzo sprawnie. Ale jeżeli można to podsumować tak bardzo ogólnie, to raczej nam wychodzi dobrze – mówi Stanisław Folwarczny, zastępca burmistrza Czeskiego Cieszyna. A pewnie będzie jeszcze lepiej, bo dzięki współpracy, oba miasta mają większą szansę na unijne dotacje, na których skorzystać mogą również strażacy.