Ciężka praca za niewielkie pieniądze. Pielęgniarki z mysłowickiego Szpitala nr 2 od ponad roku walczą o podwyżkę. Podwyżkę, którą pod koniec sierpnia obiecał prezydent miasta i która miała zostać wypłacona w połowie października.
-16-go pieniądze miały znaleźć się na koncie szpitala. Niestety, do tej pory żadna pielęgniarka nie dostała podwyżki czy to w kwocie 500 zł 300, czy 50 – mówi Beata Mazurkiewicz, przew. Międzyzakładowej Organizacji Związkowej przy Szpitalu nr 2 w Mysłowicach. -Czujemy się oszukane, jesteśmy zmęczone, pracujemy na pojedynczych dyżurach, nie przychodzą nowe pielęgniarki. W tym celu też chcieliśmy dostać tę podwyżkę, żeby zachęcić też młode pielęgniarki – mówi Barbara Krzysztofik, pielęgniarka w Szpitalu nr 2 w Mysłowicach.
Okazało się, że prezydent miasta pieniądze przekazał, ale …. na inne cele. -Faktycznie pan prezydent uznał za zasadne podwyższenie wynagrodzenia. Przekazaliśmy szpitalowi 300 tys. zł na pokrycie zobowiązań po to, by ten mógł uwolnić środki, które na ten cel miał przeznaczone i mógł je przeznaczyć właśnie na podwyżki – wyjaśnia Kamila Szal, rzecznik prasowy UM Mysłowice.
Tyle, że pieniądze nie trafiły do pielęgniarek, a na pokrycie długów. -Mimo szczerych chęci nie jestem w stanie spełnić obietnic – podkreślę – nie moich. Wiem, że panie pielęgniarki są w bezpośrednim kontakcie również z panem prezydentem, no i oczywiście ze mną, rozmawiając o tym jak ewentualnie można by to zrealizować – mówi Mariusz Wołosz, dyrektor Szpitala nr 2 w Mysłowicach. Rozmowy trwają nadal. Mysłowiccy radni są przekonani, ze sytuacja nie jest bez wyjścia. -Sytuacja jest prosta, jeśli prezydent się zobowiązał i chce przekazać podwyżki dla pielęgniarek i uruchomić środki na ten cel, my jako radni wnosiliśmy o to na sesji, pan prezydent wniósł projekt uchwały i w tym samym dniu projekt uchwały wycofał – mówi Dariusz Wójtowicz, radny Rady Miasta w Mysłowicach.
Pielęgniarki zapowiadają, że z obiecanych podwyżek nie zrezygnują. Do sporu przyłączają się również inni pracownicy szpitala. (Monika Herman)