Mysłowice: Śmierdząca ulica. Mieszkańców wybawi tajemniczy specyfik

Na jej widok mieszkańcom robi się słabo. – Strasznie śmierdzi. I tak całą dobę. Zapachu unoszącego się z przepompowni ścieków z niczym nie da się porównać. – Ani okna nie można otworzyć. Mąż na astmę choruje– mówi Emilia Malinowska, mieszkanka ulicy Portowej. Mieszkańcy ulicy Portowej w Mysłowicach odór odczuwają już od pół roku. Właśnie wtedy do tutejszej przepompowni skierowano rury kanalizacyjne z Brzęczkowic. – Z mojej strony, jeśli chodzi o problem ulicy Portowej to nie jest to pół roku, to może jest kilka tygodni. Wcześniej sygnały do mnie nie docierały – twierdzi Sławomir Cebula, Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji.
Ich skarg nikt nie chciał wysłuchać. Nie słuchano ich także, gdy budowano nową kanalizację. Nie dość, że wdychają nieczystości, ich samych pominięto przy podłączeniu do sieci. – Mamy tutaj tylko szambo i nie jesteśmy podłączeni do nowej kanalizacji, a nowa kanalizacja idzie z Morgów, gdzieś z góry – mówi Franciszek Mateja, mieszkaniec ulicy Portowej.
U samej góry, a więc u prezydenta miasta szukali pomocy. Dowiedzieli się, że pula pieniędzy na skanalizowanie całego miasta, to nie studnia bez dna. Urzędnicy dali za to wodociągom 10 dni na usunięcie tych… niedociągnięć. W odpowiedzi mieszkańcy dostali pismo, z którego wynika jednak, że termin nie zostanie dotrzymany. – Sprowadzamy specjalny preparat z zagranicy, który niweluje odory na przepompowniach, jeszcze do nas nie dotarł. Jak tylko dotrze, to będziemy się tym zajmowali – informuje Sławomir Cebula, Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji.
Sprawą zajął się już za to katowicki sanepid. – Faktycznie występuje tam ta uciążliwość i we wrześniu zostaną zamontowane na otworach studzienek kanalizacyjnych kominki antyodorowe – mówi Urszula Pańczyk, PSSE w Katowicach. Te doraźne rozwiązania mieszkańców satysfakcjonować nie mogą. Twierdzą, że urzędnicy igrają ich zdrowiem.
Dwa lata temu awaria sieci zalała całą ulicę. Mieszkańcom groziła epidemia. Z tej lekcji wyraźnie nie wyciągnięto wniosków. – Z jakiej racji mamy jeszcze przez dwa miesiące wdychać te fekalia, które są szkodliwe dla organizmu – pyta Krystyna Grodoń, mieszkanka ulicy Portowej. Organizmu, który został wystawiony na ciężką próbę. Mało kto tu wierzy, że w końcu powieje tu bryzą.