RegionWiadomość dnia

Mysłowice: Właściciel wyrzucił psa przez okno?

Trudno mu się oswoić z unieruchomionymi łapami. Te przednie są złamane w trzech miejscach. Nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś na nich stanie. Pies na razie jest bezimienny, ale trudno go nazwać szczęściarzem. Szukał przystani na ulicy Powstańców w Mysłowicach. Ale w piątkowe popołudnie spotkało go tu wyjątkowo twarde lądowanie. – Pies uderzył o beton. Pierwsze co stwierdzono, to połamane łapy. Podnieśliśmy go i przenieśliśmy na schody. Łapy już wtedy były luzem – mówi Klaudia Łyp, mieszkanka ul. Powstańców.

Wystraszony i poturbowany po upadku z drugiego piętra nie został bez opieki. Świadkowie zdarzenia udzielili mu pierwszej pomocy i czekali na tą specjalistyczną. – Dostał tabletkę przeciwbólową, żeby tak nie cierpiał… Ale myśmy dobre półtorej godziny czekali na staż miejską. Ja wiem, że to jest gadzina i nie umie powiedzieć, ale gdyby mogła to by powiedziała dziękuję, tak patrzyło z oczu – wspomina Janina Żukowska, mieszkanka ul. Powstańców.

Pies – jak mówią – przyjazny i niegroźny, zaczął przeszkadzać jednemu z mieszkańców kamienicy. Ten teraz go żałuje i przedstawia swoją wersję wydarzeń. – Ja tylko chciałem go wynieść z klatki, ugryzł mnie w rękę, a że były okna pootwierane, to akurat wyskoczył przez okno – tłumaczy. Jednak obrażenia, jakie odniósł wskazują na to, że pies nie wyskoczył sam. – Gdyby miał to zrobić sam, skoczyłby na cztery łapy, a nie na dwie. Są też otarcia pyszczka, co oznacza, że został wyrzucony głową w dół – stwierdza Szymon Kostrzewski, weterynarz.

Zanim dojdzie do siebie miną tygodnie. Rokowania są ostrożne, ale opiekujący się psem weterynarz, jest dobrej myśli. – Zaskoczyć, to mnie już chyba nic nie jest w stanie. Ale ten pies jest taki przyjazny i swoim wzrokiem proszący o pomoc, że będę go długo pamiętał – wyznaje Kostrzewski.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Czy ktoś poniesie odpowiedzialność, ustalają policjanci. Na razie nie wiedzą komu dać wiarę. Bo co do przebiegu zdarzeń nie są zgodni nawet sami świadkowie wypadku. – Jest za wcześnie, żeby wyrokować, czy mieliśmy do czynienia z przestępstwem, czy był to nieszczęśliwy wypadek – przyznaje asp. sztab. Ryszard Padewski z mysłowickiej policji. Wypadek, po którym pies jeszcze długo będzie lizał rany, czekając na kogoś, kto zaopiekuje się nim mimo trudnej przeszłości. – Na dzień dzisiejszy są osoby, które interesują się adopcją tego zwierzaka. Nie może to jednak nastąpić wcześniej niż po kwarantannie, obserwacji i zakończonym leczeniu – informuje Andrzej Giera, kierownik Schroniska dla Zwierząt w Mysłowicach. Teraz najważniejsze jest by mógł chodzić i trafił na opiekunów, którzy oszczędzą mu takich wrażeń.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button