Myszków: Aresztowano podejrzanych o nielegalne składowanie odpadów

Na początku kwietnia w Choroniu, podczas gaszenia płonących traw, w miejscu po dawnym wyrobisku kamienia wapiennego strażacy znaleźli beczki z różnymi substancjami chemicznymi. Podczas pożaru beczki zapaliły się. Kilka dni później w miejscowości Lgota Górna zostały odkryte kolejne chemikalia. Tym razem zauważył je mieszkaniec tej miejscowości, który przejeżdżał w pobliżu dzikiego wysypiska.
Do odkrycia kolejnego nielegalnego składowiska doszło na jednej z prywatnych posesji w Myszkowie. Tam policjanci znaleźli w magazynie beczki z niebezpiecznymi substancjami chemicznymi, oraz zakopane w ziemi pojemniki z podobnymi chemikaliami – w sumie blisko 30 ton.
W trakcie prowadzonego śledztwa pod nadzorem prokuratury, policjanci zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej przeprowadzili oględziny miejsc, gdzie znaleziono niebezpieczne odpady. Pracownicy Instytutu Ochrony i Kontroli Środowiska w Katowicach pobrali próbki. Okazało się, że ujawnione substancje są odpadami chemicznymi w postaci różnego rodzaju metali ciężkich jak np. rtęć, przeterminowane odczynniki chemiczne, oleje silnikowe, a nawet izotop radioaktywny. Sporządzone przez ekspertów opinie wskazały, że odpady chemiczne, znalezione we wszystkich trzech miejscach były identyczne.
Śledczy ustalili również, że odpady pochodziły z różnego rodzaju pracowni chemicznych w kraju np. z uczelni wyższych oraz ze szpitali specjalistycznych. Substancje te, w ramach ogłoszonych przetargów, były legalnie przekazywane do utylizacji firmie, która wygrała przetarg. Jej właścicielem okazał się 33-latek ze Staszowa. Za pośrednictwem jego firmy odpady były przywożone do Myszkowa i nielegalnie składowane na posesji należącej do 49-letniego myszkowianina. Właściciel posesji w Myszkowie zatrudniał osoby z terenu miasta do rozładunku, a następnie segregacji dostarczanych odpadów oraz zlecał transport beczek z chemikaliami na teren „dzikich” wysypisk w Lgocie Górnej, Koziegłówkach i Choroniu. Jak ustalili prowadzący sprawę policjanci proceder ten trwał kilka miesięcy. Powołany biegły z zakresu ochrony środowiska potwierdził, że doszło do skażenia.
Funkcjonariusze zatrzymali obu mężczyzn, którzy usłyszeli zarzuty spowodowania niebezpieczeństwa eksplozji materiałów łatwopalnych, rozprzestrzeniania się niebezpiecznych substancji zagrażających życiu i zdrowiu wielu osób, oraz składowaniu wbrew przepisom niebezpiecznych odpadów, mogących spowodować zanieczyszczenie środowiska.
Starszy ze sprawców usłyszał również zarzut narażenia na niebezpieczeństwo ludzi, których zatrudniał do rozładunku i segregacji zagrażających im substancji.
Zebrane przez śledczych dowody pozwoliły na aresztowanie obu zatrzymanych mężczyzn. Policjanci zabezpieczyli na poczet przyszłych kar i grzywien mienie należące do podejrzanych na kwotę blisko 50 tysięcy złotych: m.in. dwa samochody, wózek widłowy oraz sprzęt RTV i AGD. Utylizacją odpadów zajęły się gminy. Związane z tym koszty przekroczyły już 500 tysięcy złotych.