Myszków: Kto zapłaci za likwidację toksycznych odpadów?

Niewidoczne, ale wciąż obecne. Pod powierzchnią jednej z działek w Myszkowie-Osińskiej Górze nadal znajdują się niezwykle toksyczne chemikalia. Nielegalne składowisko odkryto w kwietniu. – Siedzimy tutaj jak na bombie, bo co prawda nie wiem, jakie to są dokładnie trucizny, ale wiem, że są bardzo szkodliwe – mówi Edward Noszczyk.
Kilka miesięcy temu rozpoczęło się wywożenie i utylizacja odpadów, ale pieniędzy nie wystarczyło na usunięcie wszystkiego.
W końcową fazę wchodzi za to postępowanie prokuratorskie. – W tej chwili dysponujemy już na tyle wystarczającym materiałem dowodowym, że można sformułować końcowe wnioski i podjąć istotne kluczowe, merytoryczne decyzje w tej sprawie – stwierdza Zbigniew Wytrych z Prokuratury Rejonowej w Myszkowie. To może potrwać jeszcze miesiąc.
Nie wiadomo za to, kiedy zostanie wywieziona reszta odpadów. Nie wiadomo też ile toksyn zawiera jeszcze ziemia. – Dopiero po przeprowadzeniu wizji lokalnej i po przeprowadzeniu odwiertów czy odkrycia tego terenu będziemy mogli określić ile tych odpadów tam jest – tłumaczy Marcin Jurasz z firmy REMONDIS.
Zanim jednak rozpoczną się te poszukiwania, trzeba będzie zakończyć inne. – Poszukujemy tych środków od dłuższego czasu, staramy się znaleźć instytucję w tym kraju, która pomogłaby nam w pozyskaniu tych środków, w dofinansowaniu, bądź jakiejkolwiek innej formie pomocy finansowej dla gminy – zapewnia Rafał Gil, zastępca burmistrza Myszkowa.
Jednak to właśnie gmina, zgodnie z prawem, powinna zmusić właściciela terenu do jego posprzątania albo zrobić to na własny koszt. – Faktycznie rzecz biorąc burmistrz Myszkowa jest zdany na własną inicjatywę jeśli chodzi o pozyskanie środków – mówi Anna Kuśka-Ciba z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach. I takie inicjatywy podejmuje. Tyle że pisma do premiera, ministerstwa środowiska, wojewody i kilku innych instytucji, nie przyniosły żadnego efektu. – Delikatnie rzecz mówiąc marne. Każda z tych instytucji tłumaczy się brakiem możliwości formalnych wspomożenia tego rodzaju działania z uwagi na to, że znany jest sprawca, który dokonał skażenia środowiska – przyznaje zastępca burmistrza Myszkowa.
A że sprawca nie ma zamiaru zapłacić, koło się zamyka. Wszystko wskazuje więc na to, że prędzej czy później trzeba będzie otworzyć miejską kasę. Bo choć to chemikalia, same stąd nie wyparują.