KrajRegionWiadomość dnia

Na Babiej Górze zabłądziła szóstka turystów. Odnaleziono ich po słowackiej stronie gór

Porywisty wiatr i mgła, widoczność bliska zeru. Takie warunki, zwłaszcza w górach gwarantują jedno… kłopoty. – Wiało na Babiej Górze. Po prostu zamieć śnieżna i zgubiliśmy czerwony szlak. Zawieja taka, że na dwa metry nie było widać – opowiada odnaleziony turysta. Pierwszy telefon z wołaniem o pomoc zadzwonił tu po 13. Ze stacji Markowe Szczawiny wyruszyli ratownicy GOPR, warunki z godziny na godzinę były coraz trudniejsze. Dopiero po 19, słowacka służba górska zgłosiła beskidzkim ratownikom, że na ich terenie w rejonie Slanej Vody znaleźli grupę polskich turystów. – Sygnał był już bardzo słaby i zaczęliśmy się obawiać, że za chwilę nie będziemy mogli się z nimi skontaktować – relacjonuje Jozef Janco, Oravsky zachranny system.

Bateria w telefonie na szczęście wytrzymała. Ale trudno było turystom opisać jakiś charakterystyczny punkt, by ułatwić ratownikom poszukiwania. – Mieli 6 telefonów komórkowych i w żadnym telefonie nikt nie mógł odczytać współrzędnych geograficznych, a nie wierzę, że nikt nie miał odbiornika GPS w telefonie. Także naprawdę uczulamy turystów jak wybierają się w góry niech sobie po prostu założą jakąś aplikację, która nam naprawdę bardzo ułatwi sprawę – podkreśla Tomasz Górny, ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR. 6 turystów postawiło na nogi kilkudziesięciu ratowników z Polski i Słowacji. Jagoda Kukla, właścicielka hotelu Jawor, który leży u stóp Babiej Góry swoim gościom zawsze przypomina, by przed wyjściem w góry naładowali telefon. – Mówi się u nas, że nie ma złej pogody tylko człowiek jest źle ubrany, więc trzeba się przede wszystkim dobrze przygotować i mierzyć siły na zamiary.

Chwile grozy na Babiej Górze przeżył też Rafał Kuzdrowski. Szczyt wraz z kolegami zdobył w pięknym słońcu, potem nagle załamanie pogody, mgła, ostry mróz i silny wiatr. Postanowili więc zawrócić. – W drodze powrotnej jeden z kolegów nam się zagubił i trwały tam nasze poszukiwania na szczycie, na GOPR się nie mogliśmy dodzwonić, bo telefony nam padły, tak więc sytuacja się zrobiła naprawdę dramatyczna. Na szczęście i tu nie doszło do tragedii. – Wszyscy są zdrowi, nikt nie jest ranny – mówi Frantisek Fukas, ratownik Horskiej Służby.

Obecnie na Babiej Gorze jest 2 stopień zagrożenia lawinowego.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button