Na dobre i na złe

Mówią do siebie szeptem…nie tylko gdy chcą sobie wyznać miłość. Ich życie zmieniła choroba. – Ja po prostu już wiem co mnie czeka, przychodząc na odwiedziny to człowiek przychodzi jakoś ze strachem, bo naprawdę czy jest dobrze, czy jest gorzej….lepiej na pewno nie będzie. Jakoś człowiek żyje tą nadzieją, że będzie lepiej – mówi Gabriela Kandzia, panna młoda. Po siedmiu latach wspólnego życia przyszła choroba – nowotwór złośliwy. 54-letni Piotr – od dziś mąż Gabrieli nie poddaje się i walczy, bo ma dla kogo. Matka Piotra chciałaby by ten dzień wyglądał inaczej. – Wyobrażałam go sobie więcej radośnie, ale niestety mam męża chorego, mam syna chorego i nie bardzo to wyszło, ale się bardzo cieszę tym dniem, że się tego doczekałam.
Ta chwila była wyjątkowa nie tylko dla małżonków i ich rodzin. Uroczystość poruszyła też kierownika stanu cywilnego Adam Broniszewskiego, który z reguły udziela ślubu w innej sali. – Ja miałem taki moment w trakcie dawania tego ślubu, że z trudem przełykałem ślinę, bo naprawdę poczułem się bardzo wzruszony. Hospicjum to miejsce, które kojarzy się z czekaniem na śmierć, ale dzięki takim chwilom powraca tu nadzieja. – My jesteśmy po to, by chorzy nie umarli przed śmiercią, czyli dopóki żyje, dopóki nie umarłem. Żyjemy do końca – wyjaśnia lek. med. Barbara Kopczyńska, Hospicjum w Chorzowie.
A co może lepiej świadczyć o pełni życia jak nie miłość i ślub – nawet w takich okolicznościach. – Myślę, że Ci Państwo dają nam lekcję życia…cudowną lekcję życia, bo życie jest wartością w każdym jego momencie i w każdej chwili i oni po prostu ten moment życia wykorzystują – uważa prof. Katarzyna Popiołek, psycholog. Bo nie zawsze potrzebne jest piękne wnętrze, biała sukienka, tłumy gości i marsz Mendelsona. Wystarczy prawdziwe uczucie i pewność, że właśnie z tym człowiekiem chce się dzielić wszystko.