KrajRegion

Na igrzyska olimpijskie bez trenerów i niezbędnego sprzętu?

To już ostatnia prosta przed startem na paraolimpiadzie w Londynie. W Atenach Tomaszowi Hamerlakowi udało się wywalczyć brązowy medal. Teraz ma być znacznie lepiej. – Po mistrzostwach Europy, na których zdobyłem trzy medale, myślę, że to świadczy o tym, że jest dobrze. Zobaczymy na ile dobrze. W porównaniu z czołówką światową, igrzyska są co cztery lata. Jest to wyjątkowe wydarzenie – każdy się do niego przygotowuje – mówi Tomasz Hamerlak, startuje na paraolimpiadzie w Londynie.

Tak jak Janusz Rokicki. Od czterech trenuje niemal bez przerwy. W Cieszynie liczą, że pójdzie w ślady Tomasz Majewskiego. – Rzuca z jednej strony kulą, następnie dyskiem. Jest tych rzutów dość dużo. Stara się, żeby jakoś być w formie – mówi Andrzej Zysek, prezes obiektu sportowego “Pod Wałką”.

16 metrów. Tyle powinno wystarczyć, by włączyć się do walki o medale. W Pekinie do brązu zabrakło centymetra. W Londynie będzie musiał jednak radzić sobie bez trenera. Ten do Londynu jechać nie może. Taka jest decyzja Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. – Cały świat jedzie na zawody z trenerem, a w naszej reprezentacja – na 24 lekkoatletów – tylko trzech trenerów – mówi Janusz Rokicki, startuje na paraolimpiadzie w Londynie.

Podopieczną Grażyny Błaszczak jest pływaczka Katarzyna Pawlak, która z dwóch imprez olimpijskich przywiozła aż siedem medali. Trenerka dopingować zawodniczkę będzie musiała jednak na miejscu. – Na pewno zawodnik mając swojego trenera jest psychicznie lepiej ustawiony. Oprócz tego trener będąc tam na miejscu, może jeszcze modyfikować jakieś rozgrzewki, jakieś treningi, psychiczne nastawienie zawodnika– mówi Grażyna Błaszczak, trenerka Katarzyny Pawlik. Choć te – mimo przeciwności – jest bardzo bojowe. – Powiedzmy szczerze, że jest to jednak taka impreza, taka klasa, że jak trenera nie będzie, te wyniki mogą być trochę gorsze. Mimo wszystko wszyscy się szykują na tę imprezę. Nawet jak nie ma trenera, trzeba dać z siebie wszystko. Miejmy nadzieje, że to będzie udana impreza – mówi Katarzyna Pawlik, startuje na paraolimpiadzie w Londynie.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Ale jeszcze przed jej rozpoczęciem zaliczamy falstart. Polski Komitet Paraolimpijski nie potrafi dogadać się z LOT-em, co do transportu sprzętu zawodników. Władze LOT-u zasłaniając się przepisami, odmówiły zabrania części wózków startowych, osobistych oraz sprzętu medycznego i rehabilitacyjnego. Ten najprawdopodobniej dotrze do Londynu inną drogą niż powietrzną. – Ta opcja, którą komitet próbował na nas – nie powiem wymusić – ale wyobrażał sobie, że tak będzie, czyli, że cała grupa przyjeżdża na lotnisko z tym swoim sprzętem, płacą za nadbagaż. To, co się zmieści, to się zmieści, co się nie zmieści to LOT przewiezie następnego dnia. Ta procedura odpada, bo na to przepisy lotnicze nie pozwalają – informuje Andrzej Kozłowski, biuro prasowe PLL LOT S.A.

Olimpiada rusza 29 sierpnia, dlatego całe to zamieszanie wyjaśnić musi się w ciągu najbliższych kilku dni. Zawodnicy zachowują spokój. Już nie raz w życiu mieli pod górę. Zawsze jednak udawało się ją pokonać.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button