Na straży prawa czy kasy? NIK sprawdza, czy straż miejska łamie przepisy w sprawie fotoradarów
Fotoradary. Na straży prawa na polskich drogach od lat, także te w dyspozycji straży miejskiej. W Zabrzu działa jeden i nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie miał odejść do lamusa. – Tych zdjęć jest mnóstwo, ten dysk nie może być nadpisywany, nie może zostać skasowany. Od momentu kiedy zostało zrobione pierwsze zdjęcie wszystkie są na tym urządzeniu zapisane – mówi Maciej Klimaszewski, Straż Miejska w Zabrzu. Także to zdjęcie, zrobione przed sekundą. Choć jak mówią strażnicy, z roku na rok podobne do tych znaki odstraszają kierowców. Ci coraz częściej na ich widok zdejmują nogę z gazu. – To widać szczególnie po naszych statystykach rocznych, gdzie odnotowujemy spadek na poszczególnych ulicach. Tak samo funkcjonariusze, którzy wykonują te zdjęcia zgłaszają nam, że po prostu coraz mniej jest wykroczeń w danym miejscu – mówi Maciej Klimaszewski z zabrzańskiej straży miejskiej.
Do tych działań strażnicy miejscy zostali odpowiednio przeszkoleni. Miejsce kontroli też nie jest przypadkowe. – Wiedzę weryfikujemy, sprawdzamy i doszkalamy ich. Sprzęt jest regularnie poddawany kontroli i serwisowaniu, mamy to wszystko pod stałym nadzorem – Mirosław Uziel – Kisińska, Straż Miejska w Zabrzu. Teraz na ręce strażnikom miejskim w całym kraju wnikliwe patrzą inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli. Wiadomo – choć na razie jeszcze nieoficjalnie – że spora grupa z nich łamała przepisy korzystając z fotoradarów w miejscach, które nie były wcześniej uzgadniane z policją. Tu w Zabrzu precyzyjny plan pracy tego urządzenia ustala się co miesiąc. – Plan ten zawiera miejsce, w którym będą dokonywane kontrole. Po weryfikacji tego planu zgodnie ze stanem zagrożenia na zabrzańskich drogach, plan jest zatwierdzany bądź jest zwracany do poprawy – mówi sierż. Agnieszka Żyłka z KMP w Zabrzu.
Zdaniem inspektorów NIK część strażników w trakcie pracy przenosiła fotoradary w miejsca, w których dawały one gwarancje większych zysków, czyli dużej ilości wypisanych mandatów. Pieniądze uzyskane w ten sposób zasilają potem miejskie budżety. Choć gminy, które z fotoradarów korzystają na co dzień przyznają, że nie przynoszą one wcale olbrzymich profitów. – Koszt fotoradaru to kwota ponad 100 tys. zł. Zatrudnionych jest czterech pracowników, są koszty administracyjne, sprzęt komputerowy, samochód, wszystkie rzeczy, które są niezbędne do funkcjonowania, pokryją albo zbliżą się do pokrycia albo będzie drobny dodatek – wylicza mandatowe dobrodziejstwa Klemens Podlejski, burmistrz Żarek. Jak duża będzie skala wykrytych przez NIK nadużyć straży miejskiej w ich stosowaniu dowiemy się dopiero na początku roku. Właśnie wtedy ma być gotowy szczegółowy raport.