Nadmiar przedszkolaków w Zabrzu

Anna Kalinowska właśnie się dowiedziała, że jej Krzyś od września już do przedszkola nie pójdzie. – Nie wiadomo teraz jak dziecku to wytłumaczyć, że nie będzie chodziło dalej. Wiadomo, że to jest dla niego stres jeżeli się zmieni teraz środowisko przedszkolne, bo to była ulubiona pani, w której miał oparcie, którą bardzo lubił i ma swoich kolegów, z którymi też się już zaprzyjaźnił i teraz praktycznie zostanie od nich oderwany.
Odrywa ich przedszkolna rekrutacja. Właśnie zakończył się jej pierwszy etap. W Zabrzu brakuje miejsc dla blisko sześciuset dzieci. Agnieszka Krupińska może odetchnąć z ulgą, choć jak sama przyznaje bała się, że jej dziecku zabraknie punktów. – W zależności od rożnych rzeczy jest punktacja za to, że dwoje rodziców pracuje dostaje dziecko tylko jeden punkt, czyli w momencie kiedy 5,6-latki są priorytetem takie dzieci 3 i 4-letnie przegrywają niestety w tym naborze, bo to, że rodzice pracują.
Problem dotyka niemal wszystkich publicznych przedszkoli. Dyrektorzy robią co mogą, ale jak mówią mają związane ręce. – Jeżeli minie termin przyjmowania już starszych dzieci, tych 6-letnich. Będę przyjmowała z listy rezerwowej, przede wszystkim te dzieci rodziców pracujących i przede wszystkim te dzieciaki, które do mnie chodziły – mówi Ludomira Borys-Paradysz, Przedszkole nr 3 w Zabrzu. Urzędnicy zastanawiają się jak problem rozwiązać. Wiadomo, że zostaną przeznaczone na to specjalne środki finansowe. – Zaadoptujemy te obszary, te przestrzenie, które są do zaadoptowania. Utworzymy tam odziały, podejmujemy w tej chwili szereg inicjatyw mających na celu zwiększenie liczny miejsc o około 160 – informuje Andrzej Gąska, UM w Zabrzu.
To jednak wciąż za mało. W Rudzie Śląskiej są jeszcze wolne miejsca. Tu już na zapas otwierane są dodatkowe odziały. – Na dzień 1 września 2012 będzie to liczba miejsc 4114, otwieramy dodatkowe odziały – stwierdza Aleksandra Świtała, UM w Rudzie Śląskiej. W Katowicach to samo. Całe zamieszanie urzędnicy tłumaczą między innymi wyżem demograficznym, ale to nie on jest głównym winowajcą. – Główną przyczyną takiego zatoru w przedszkolu jest wstrzymanie reformy oświaty w pół drogi. Miasto Katowice było przygotowane do tego, by dzieci 6-letnie przyjąć do szkół podstawowych, nasze szkoły są wyposażone do tego, żeby przyjąć maluchy – tłumaczy Grażyna Burek, UM w Katowicach.
Tyle że, rodzice w większości przypadków wolą zostawić dzieci w przedszkolach. W Zabrzu tylko 10% wszystkich sześciolatków poszło do szkoły. Dlatego dyrektorzy spotykają się z rodzicami i próbują ich do tego kroku przekonywać. Na całym tym zamieszaniu najbardziej tracą dzieci – mówi Agnieszka Błach-Tomera w pracy psycholog dziecięcy, w domu mama przedszkolaka. – Ja tu nie będę straszyć jakimiś problemami rozwojowymi w przyszłości, z adaptacją, bo to myślę też, że to nie o to chodzi. Natomiast fajnie by te dzieci miały takie poczucie, że jest to przedszkole, że w tym przedszkolu będą przez jakiś czas, im dłużej taka relacja trwa tym te kontakty są lepsze, dzieci się czują pewniej, bezpieczniej i się lepiej rozwijają.
Rozwijać sieci przedszkolnej znacznie i na stałe nie zamierza jednak żadna z gmin. Według badań za 2 lata przedszkolnych dzieci będzie mniej nawet o kilka tysięcy. Pozostaje pytanie jak przetrwać ten czas. Na to każdy z tych rodziców najwyraźniej musi odpowiedzieć sobie sam.