Nadużycie siły?

O tym, że ich syn nie żyje Janusz i Grażyna Mych dowiedzieli się od kuzyna, który razem z Bartłomiejem od roku pracował w Veenendaal w Holandii. – Kuzyn potwierdził, że były strzały i że syn został zabity jak pies – stwierdza Janusz Mych, ojciec Bertłomieja.
Do tragedii doszło w środę wieczorem. Wtedy to holenderska policja otrzymała zgłoszenie o awanturującym się mężczyźnie. Jak relacjonuje Mary Hallebeek z prokuratury w Utrechcie, ktoś zadzwonił i powiedział, że mężczyzna ma w ręce nóż i zastrasza ludzi.
Na miejscu oprócz policjantów była także szefowa z polskiego biura pośrednictwa pracy, która osobiście znała Bartłomieja. – Podchodziła do policjanta i mówiła, że ona tą osobę zna, że to jest jej pracownik, że ona go uspokoi, bo mówi po polsku, pewnie jak tam do niego po holendersku mówili to nie umieli się z nim dogadać – mówi Grażyna Mych, matka zastrzelonego. Na to jednak policja nie wyraziła zgody.
Do mieszkania 30 -letniego mężczyzny weszło siedmiu funkcjonariuszy. Potem padły strzały. – Gdyby wyciągnęli pały, pałami by go obezwładnili. Przecież tutaj chodziło o to, by mu pomogli. To po prostu go zamordowali, bo ja tego inaczej nie odbieram. Żeby strzelać do człowieka z nożem tylko? On nie miał żadnej broni – wyznaje Janusz Mych.
Policjanci użyli broni, bo – jak twierdzą – nie mieli innego wyjścia. Policja nie chce podać żadnych szczegółów związanych z tym wydarzeniem zasłaniając się dobrem śledztwa. – Policja nie ujawnia niczego więcej ponad to, co zostało opublikowane w notatkach prasowych tutaj, w Niderlandach, czyli, że miało miejsce takie zdarzenie i że ofiarę zidentyfikowano jako obywatela polskiego – wyjaśnia Renata Kowalska z ambasady RP w Holandii.
Dziwić może za to fakt, że o tym zdarzeniu policja nie poinformowała ani ambasady ani rodziny. Gdyby nie artykuły w lokalnej prasie być może nawet dziś rodzice nie wiedzieliby, że ich syn nie żyje. Jak tłumaczy mł. asp. Marek Wręczycki z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, gdy ma się do czynienia z obcokrajowcem, policjanci poprzez służby dyżurne natychmiast powinny powiadomić odpowiednie przedstawicielstwo dyplomatyczne państwa, z którego pochodzi dany mężczyzna czy kobieta.
Sprawą śmierci mężczyzny zajęła się holenderska prokuratura, która sprawdzi czy policjanci podczas interwencji musieli użyć broni.