Nagroda jak malowana

Katowiccy strażnicy są o kilka kroków od dużych pieniędzy. I to nie tylko dlatego, że w swojej siedzibie mają bankomat. Dwadzieścia tysięcy złotych. Tyle prezydent Katowic Piotr Uszok przeznaczył w tym roku dla tych strażników, którzy złapią sprawców takich dewastacji. Prezydent liczy, że finansowa zachęta będzie skuteczna. Uszok: – System motywacji, system nagród jest standardowym systemem nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Jeżeli ktoś wykazuje większą efektywność to należy go wynagrodzić. A przecież wynagrodzenia w straży nie są takie duże – stwierdza prezydent Uszok.
W tym ostatnim strażnicy z prezydentem się zgadzają. Od lata narzekają na niskie zarobki. Jednak w ocenie funduszu motywacyjnego już takiej jednomyślności nie ma. Król: – Trudno wyrokować czy to przyniesie efekt czy nie. Na pewno stało się to dość dużym problemem i trzeba ten problem załatwić – uważa Krzysztof Król ze Straży Miejskiej w Katowicach.
Nie będzie to jednak takie proste, bo w tym roku straż nie złapała jeszcze ani jednego sprawcy dewastacji. Co prawda straż miejska w cywilu działać nie może, ale jest jeszcze coś takiego jak obowiazek obywatelski. Na jego spełnienie już od kilku miesięcy liczy spółdzielnia mieszkaniowa imienia Paderewskiego. Na razie bez powodzenia. – Podtrzymujemy naszą delarację, że dla osoby, która wskaże kogoś kto wykonuje napisy na ścianach wypłacimy nagrodę w sysokości 3 tysięcy, ale na razie niestety nikt się do nas nie zgłosił – stwierdza Lidia Grodowska, wiceprezes SM im. I. J. Paderewskiego.
I się nie zgłosi. Tak uważa Wojciech Walczyk, który od kilku lat legalnie maluje różne budynki w Czeladzi. To jego ostatnie dzieło. Za pomalowanie muszli koncertowej zapłacił urząd miasta. – Jeżeli kogoś pociąga malowanie nielegalne, to takie działanie sprawią, że malujących będzie jeszcze więcej – uważa Walczyk. A wtedy 20 tysięcy złotych rocznie dla strażników może nie wystarczyć.
Piotr Uszok pochwalił się w ubiegłym roku, że przeczytał ksiażkę byłego burmistrza Nowego Jorku Rudolpha Gulianiego. Ta lektura tak go zainspirowała, że postanowił wprowadzić w Katowicach zasadę zero-tolerancji. W przypadku sprawców dewastacji budynków ta zasada na razie się sprawdza. Nikt ich nie toleruje, a i złapać nie udało się jeszcze żadnego.