Najlepszy przyjaciel służb. “W pojedynkę nie znaczymy nic”

Frela – w policyjnej służbie od czterech lat. Specjalność: wyszukiwanie amfetaminy, haszyszu, marihuany. Ten miniaturowy sznaucer, wraz ze swoim opiekunem, są wzywani, gdy trzeba przeszukać pomieszczenie pod kątem obecności narkotyków. Mimo, że Frela bardzo wiele potrafi, to jest bardzo niepozorna. – Bardzo często jest zdziwienie, że ona może być psem policyjnym. Ludzie się tego nie spodziewają. Zresztą wielokrotnie policjanci nawet nie dowierzają, że to jest pies służbowy. Myślą, że sobie jeżdżę z psem prywatnym na zdarzenia – mówi asp. Jacek Gieniusz z Wydziału Prewencji KWP w Katowicach
Jak najbardziej służbowy jest też owczarek niemiecki Aron – pies większego kalibru. Sześciolatek służy w częstochowskiej policji i specjalizuje się w wykrywaniu materiałów wybuchowych. I mimo, że jak widać reaguje na każde polecenie, to jednak i pies i opiekun docierają się przez całą służbę. – Całe życie się go szkoli, do samego końca. Utrwala się te jego zasady, szkolenia i tak dalej. Bo ciągle wchodzą jakieś nowe rzeczy, nowe elementy, stąd też cały czas szkolimy psa – przyznaje mł. asp. Wojcieh Bożek z Wydziału Prewencji KMP w Częstochowie
Dopiero szkolić nowego podopiecznego zaczął Jarosław Wysmołek z częstochowskiej policji. Blue Baker służbę pełni od kilkunastu dni. Wraz ze swoim opiekunem będzie patrolował miasto. Na razie ciągle się poznają. – Trenujemy codziennie, rozmawiamy, nawet bym powiedział, że jeżeli jeździmy ze 2-3 godziny, to z godzinę to tak przegadam do niego non stop. To jest po to, żeby przyzwyczaić go do swojego głosu, żeby reagował na głos – przyznaje sierż. sztab. Jarosław Wysmołek z Policji Konnej w Częstochowie. I jak mówią opiekunowie zwierząt na służbie, trzeba ich traktować, tak jak bliskiego człowieka. – Trzeba dużo przy nim być, przebywać, dużo z nim rozmawiać, być miłym, ciepłym, no czasami trzeba być stanowczym i mieć oczywiście smakołyki – mówi sierżant Agnieszka Mordel z Policji Konnej w Częstochowie
Jednak nie tylko zwierzęta w mundurze pomagają potrzebującym. W kopalni Piast w Bieruniu, na etacie pracują dwa border collie oraz labrador. Są przeszkolone do odnajdywania zasypanych górników. – W pojedynkę żaden z nas nie znaczy nic. Ja bez niego, on beze mnie. Jesteśmy zespołem, który współpracuje w każdej sytuacji – w trudnych i łatwych. Na dobre i na złe – zapewnia Wiesław Waczęga, ratownik górniczy w KWK Piast. I wcale nie jest powiedziane, że największy może najwięcej. W tej hierarchii obojętnie czy mały czy duży. Każdy warto jest tyle samo.