RegionWiadomość dnia

Najpierw dotknął dna najgłębszej jaskini, a potem wspiął się na Mount Everest! Droga z nieba do piekła Grzegorza Michałka

Zalany tunel długi na osiem metrów i szeroki na niewiele ponad pół. Wszystko na bezdechu z bardzo dużym prawdopodobieństwem zaklinowania się. To pierwsze, najtrudniejsze kilometry, które trzeba było przepłynąć, by ustanowić światowy rekord pokonanej przez człowieka różnicy wysokości. – Podejrzewam, że dla naszego kolegi będzie to traumą do końca życia, bo walczył pół godziny zanim wlazł do tej rurki – mówi Ryszard Głowacki, uczestnik wyprawy, ratownik GOPR. Najgłębsza znana jaskinia świata, jaskinia Krubera-Voronia w Abchazji, została zdobyta przez Polaków w połowie sierpnia. Wtedy Grzegorz Michałek, Tomasz Piprek i Maciej Kwiatkowski znaleźli się 2080 metrów pod ziemią. W jaskini planowali zostać 5 dni – jednak zatrucie pokarmowe, a potem wody podziemne dwukrotnie wydłużyły ich pobyt w mroku. – Najpiękniejszy moment z jaskini to zapach ziemi. Ponieważ w jaskini nic nie pachnie. Wychodząc na górę zapach ziemi, to jest coś co zapamiętam do końca życia – oznajmia Grzegorz Michałek, uczestnik wyprawy, ratownik GOPR.

Ten moment to była dopiero połowa projektu “Niebo i piekło”. – Okazało się, ze jaskinia była bardziej przychylna i to można spokojnie nazwać niebem tej wyprawy. Natomiast piekłem był Everest , który pokazał swój pazur. Niestety nie można było kontynuować wejścia już powyżej 8300 metrów – opowiada Grzegorz Michałek. Z powodu załamania pogody GOPR-owiec z Cieszyna wycofał się tuż przed szczytem. Mimo to Grzegorz Michałek ustanowił rekord świata – największej deniwelacji jaskiniowo-górskiej. – Myślę, że organizm odbuduje się dopiero za miesiąc. Straciłem ponad 10 kg i myślę, że to spokojnie zostanie odbudowane, ale potrzeba na to czasu.

W ocenie himalaisty Jacka Jawienia wycofanie się Michałka na ostatnich metrach zasługuje na wielkie uznanie. Himalaje w tym roku większości polskich wspinaczy mówiły nie. Najbardziej tragiczną wyprawą okazała się ta na Broad Peak, w której zginęli Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Jacek Jawień za dwa tygodnie wylatuje na wyprawę, która ma odnaleźć i pochować ciała himalaistów. – To jest decyzja każdego, który idzie w góry i się wspina. Każdy osobiście taką decyzję podejmuje czy może zaryzykować, czy woli nie zaryzykować i za rok spróbować jeszcze raz. Nie chcę tego oceniać, bo to każdy w swoim sumieniu taką decyzję podejmuje. Zakończona właśnie wyprawa “Pierwszy człowiek – Polak – Ratownik” była ważna dla całego środowiska Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, które w tym roku świętuje swoje sześćdziesięciolecie. – Chcemy pokazać na zewnątrz, że nie tylko ratujemy, ale również stać nas na większe wyzwania – podkreśla Tadeusz Wesołowski, prezes Fundacji “Radan”, ratownik GOPR.

Wyprawa miała udowodnić jak wszechstronny jest górski ratownik i jak wiele potrafi. – To są ludzie właśnie uniwersalni. Sprawiający w górach to, że idąc w góry możemy się czuć bezpiecznie. To są ludzie, którzy w każdej z tych sytuacji odnajdą się w sposób właściwy – stwierdza Jerzy Siodłak, naczelnik beskidzkiej grupy GOPR.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Bo jak mówią – turysta swoimi decyzjami jest w stanie stworzyć sytuację nie raz trudniejszą niż te, z którymi GOPR-owcy musieli walczyć w trakcie ustanawiania rekordu.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button