Region

Napięta sytuacja w Bumarze Łabędy. Czy zakład przetrwa?

Rozmowy za zamkniętymi drzwiami, które mają rozstrzygnąć o przyszłości dwóch tysięcy pracowników gliwickiego Bumaru. Te jednak nie przyspieszają, a oddalają realizację kontraktu dla indyjskiej armii. Kontaktu największego od lat. – Co do terminów jest to kontrakt nie do zrealizowania, bo w tym roku miało być 46 wozów wykonanych w fabryce – informuje Andrzej Sypek, Związek Zawodowy Bumaru Łabędy.

Produkcja nie ruszy jeszcze co najmniej przez miesiąc. Do końca maja trwać mają rozmowy zarządu. Do nich nie dopuszczono związkowców. Od dwóch dni nie można też uzyskać jakiegokolwiek komentarza przedstawicieli gliwickiego zakładu ani przed kamerą ani poza nią. Wiadomo tylko, że w zarządzie Bumaru pojawi się więcej nowych twarzy. – Z tego co wiemy, wiceprezesem będzie pan Idzik. Obecny wiceminister obrony. Chcą udać się do Indii na próbę podjęcia renegocjacji – mówi Zdzisław Goliszewski, szef Solidarności w Bumarze Łabędy.

Sam wiceminister sens w realizacji kontraktu widzi tylko wówczas, gdy będzie on opłacalny i realny do wykonania. Ma też pomysł jak wypełnić lukę po ewentualnym fiasku indyjskiego zamówienia.Zakłady w Łabędach będą musiały się starać o zamówienia krajowe. Tutaj remont czołgów czyli twardych 72-ek oraz remont leopardów powinien dać Łabędom niezbędną pracę celem przetrwania – stwierdza Marcin Idzik, wiceminister MON.

Krajowe zamówienia – jak twierdzą związkowcy – nie wystarczą. Jak nie będzie kontraktu z Indii, nie będzie też pracy dla wszystkich. Niezależnie od tego, ile i jakie zamówienia miał  Bumar, zakładowi nie pomogły przez ostatnie lata wyjść na prostą nawet ulgi podatkowe liczone w setkach milionów złotych. – Pomoc Bumarowi angażuje się na skalę wręcz nieporównywalną w stosunku do innych firm. Szkoda, że te efekty nie są trwałe i wciąż firma jest zagrożona – mówi Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Czego nie można powiedzieć o wiele mniejszych, jednak znacznie prężniejszych od Bumaru Wojskowych Zakładach Mechanicznych w Siemianowicach Śląskich. Powodów do radosnego świętowania 60-lecia istnienia firmy tu nie brakuje. – Jestem spokojny o przyszłość naszej spółki. Patrzę z optymizmem i życzę – tak jak pan minister powiedział – żeby takich szans nasz przemysł otrzymał więcej, i żeby je wykorzystał – mówi Adam Janik, prezes WZM w Siemianowicach Śląskich.

Szans, których nie będzie miał gliwicki Bumar, jak mówi dziennikarz wojskowy, jeśli nie przejdzie gruntownych zmian. – Powinniśmy szukać istoty istnienia w nowoczesnych produktach, sensownych produktach, a nie kultywowaniu technologii z lat 50 i 60-tych, bo z tym mamy do czynienia. Kultywujemy technikę i technologię postsowiecką – stwierdza Janusz Walczak, dziennikarz wojskowy. Przez co nie tylko indyjski kontrakt Bumaru stoi pod znakiem zapytania, ale być może sama produkcja lub odnawianie leciwych czołgów. Receptą może być nowy produkt, taki jak ten z siemianowickiego zakładu, który okazał się strzałem w dziesiątkę.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button