Nawet 800 tys.zł miesięcznie! Katowice zarabiają na śmieciowej rewolucji! Tylko co zrobią z pieniędzmi?
Choć największa fala problemów po wprowadzeniu ustawy śmieciowej już przeszła, wątpliwości wokół góry odpadów się nie kończą. – Ludzie się nauczą, bo muszą się tego nauczyć, bo przecież od wieków tego nie było w Polsce – mówi Anna Michta, mieszkanka Katowic.
Nie było tez problemów z nadwyżką zebranych od mieszkańców pieniędzy za wywóz śmieci. W samych tylko Katowicach to średnio ponad 700 tysięcy złotych miesięcznie więcej niż miasto wydaje na ten cel. Ale nikt tu stawek obniżać nie zamierza. Zamiast tego proponuje częściej odbierać śmieci wielkogabarytowe. – Tak to funkcjonowało przed wprowadzeniem systemu, tak też mieszkańcy mieli. Chcemy niejako do tego wrócić, ale nie obciążać dodatkowo tymi kosztami realizacji usług mieszkańców – mówi Marcin Krupa, wiceprezydent Katowic.
Mimo że władza już zapowiada wprowadzenie dodatkowych usług, nie wszędzie wywiązała się z tych podstawowych. W Katowicach aż 20% mieszkańców wciąż nie ma wszystkich niezbędnych do segregacji pojemników. Zamiast zapowiadanych sześciu zwykle są trzy, a to zdaniem ekspertów i tak za dużo. – Przedstawiciele instalacji wiedzą sami, jak mogą te odpady odpowiednio zagospodarować, także być może nie potrzeba tylu pojemników, bo być może wystarczyłoby rzeczywiście tylko suche i mokre. Wiem, że tak jest w Bielsku. Tam jest odpowiednia instalacja i można zbierać tylko te dwa rodzaje – informuje Anna Wrześniak, Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska.
W Katowicach nie tylko jest to możliwe, ale także pomogłoby zarządcom budynków rozwiązać ich codzienne śmieciowe problemy. – Brak tych pojemników to niekoniecznie kwestia tego, że firma np. ich nie ma. Pojemniki są do dyspozycji, tylko po prostu są trudności lokalizacyjne. Czasami zarządca nawet nie chce takiego miejsca u siebie zrealizować – stwierdza Grzegorz Mazurkiewicz, UM w Katowicach.
Nie chce, bo albo nie ma miejsca albo go mieć nie musi. Na posegregowane odpady nie brakuje chętnych. Najczęściej jeszcze przed przyjazdem śmieciarek, kradziona jest makulatura i odpady metalowe. – Robią to tuż przed nami. Dokładnie wiedzą, kiedy jest odbiór takiego materiału. Przyjeżdżamy i tego materiału, który jest w tym momencie na rynku materiałem chodliwym, po prostu nie znajdujemy – mówi Adam Anweiler, kierownik sortowni w Katowicach. Znaleźć rozwiązanie musi za to miasto. Nadwyżka pieniędzy zebranych za wywóz śmieci nie może zostać wykorzystana na żaden inny cel, a w ciągu roku ta kwota sięgnąć może 100 milionów złotych.