Region

Nie będzie podwyżek dla rodzin zastępczych z powiatu bielskiego

Mimo wzrostu wynagrodzeń dla rodzin zastępczych w całym kraju, państwo Puchalik paradoksalnie dostają mniej pieniędzy. To nie pierwsze cięcie urzędników ze starostwa powiatowego w Bielsku-Białej. Od początku roku tej zawodowej rodzinie zastępczej wypłaca się o pięćset złotych mniej wynagrodzenia. – Starosta nasz udziela się w związku powiatów polskich i stara się o przesunięcie ustawy czy dokonanie jakiś zmian, które można by było wprost nazwać – na niczym innym nie będziemy oszczędzać, więc możemy oszczędzać na dzieciach – mówi Ewa Puchalik, która ma pod opieką siedmioro dzieci. Dzieciach, na które od nowego roku powiat powinien przeznaczać 1000 złotych miesięcznie. Dlaczego wciąż rodzinom płaci się prawie o połowę mniej starosta nie chciał dziś mówić ani przed kamerą, ani poza nią. Dlatego w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Bielsku Białej na ten temat nie mówi się w ogóle. Mówią za to chętnie w Cieszynie, gdzie problemu z podwyżkami dla rodzin zastępczych nie ma. – Nasz powiat cieszyński stoi na stanowisku, że ponieważ ustawa weszła z dniem 1 stycznia, od tego czasu obowiązują nowe zasady rodzin zastępczych – podkreśla Barbara Wójtowicz-Kunc, Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Cieszynie.

Zasad, które wciąż nie obowiązują u sąsiada. Większość dzieci pod opieką rodziny Puchalik z Czechowic-Dziedzic jest z Rudy Śląskiej, gdzie podwyżki się wypłaca. Choć nie wszystkim. Porozumień, powiat bielski nie ma też z innymi gminami i powiatami. A apetyt wychowanków tej rodziny coraz trudniej zaspokoić. – Organizm nie produkuje mi mazi skokowej i lekarz mi powiedział, że zastanawiałby się nad zastrzykami, które kosztują 140 zł jeden, a potrzebuję ich sześć – opowiada Krystian Kubicki, wychowanek rodzinnego domu dziecka.

Potrzeby dzieci w rodzinach zastępczych i tak, jak mówią ci rodzice, są trzykrotnie niższe niż w domach dziecka. – PCPR, który powinien nas wspierać i pomagać nam, to oni o nas mają najgorszą opinię. Niech mi pan pokaże dom dziecka, w którym dzieci na tańce towarzyskie, w którym chodzą na pływanie – oznajmia Irena Bodzek, opiekunka sześciorga dzieci.

Te argumenty jednak nie są na tyle mocne, żeby przeciwstawić się urzędniczym oszczędnościom. Te chyba najłatwiej rozpocząć od tych, którzy pieniędzy mają i tak niewiele.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button