RegionWiadomość dnia

Nie będzie tyskiego getta! Mieszkańcy Wartogłowca postawili na swoim i nie będą odcięci od świata

Za sprawą przebudowy ulicy Beskidzkiej mieszkańcy tyskiego Wartogłowca mieli zostać odcięci od jedynej drogi umożliwiającej im wyjazd z domu. Decyzja o ich losach zapadła dziś w samo południe. Byłem bardzo podejrzliwy, bo tego nauczył mnie kontakt z urzędnikami i dopóki nie przeczytałem, to nie byłem pewny – opowiada Jan Skapczyk, mieszkaniec Wartogłowca. Pewność zyskali dopiero, kiedy w ich ręce trafiło pismo podpisane przez prezydenta Tychów. Ten zapewnia w nim, że do końca przebudowy mieszkańcy będą mogli swobodnie wjeżdżać i wyjeżdżać z osiedla. Potem miasto też ma im iść na rękę. W kolejnych etapach ma być chodnik. Ma być ścieżka rowerowa, ma być droga wyasfaltowana. W piątek zostało ustalone, że jak powstanie ta droga w tłuczniu, to ona ma być pięć metrów szeroka – mówi Anita Skapczyk, mieszkanka Wartogłowca.

Rozwiązanie korzystne dla mieszkańców urzędnicy szacują na ponad 12 milionów złotych. Jedną trzecią tej kwoty ma pochłonąć wykup gruntów. Negocjacje z mieszkańcami Wartogłowca rozpoczęły się zaraz po piątkowym proteście.Tak, to była chyba ich pierwsza sobota od niewiadomych lat, także jeśli człowiek chce, to potrafi – uważa Ireneusz Trzoska, mieszkaniec Wartogłowca. Mieszkańcy też potrafią, kontrolować władzę. Bo choć decyzja urzędników ich ucieszyła zapowiadają, że nadal będą im patrzeć na ręce z wyjątkową uwagą. Podobnie jak opozycyjny radny, który chce sprawdzić, w jaki sposób urząd dostał unijne dofinansowanie na przebudowę, która odcina od świata część Tychów.Unia nie daje środków finansowych na projekty, które w jakiś negatywny sposób ingerują w życie mieszkańców, w życie społeczeństwa, w życie powiedzmy beneficjentów tego projektu. To też jest bardzo dziwne, że nagle ten lewoskręt został wycięty – podkreśla Jakub Chełstowski, radny opozycyjny.

O to, żeby ich domy nie stały się gettem, różnymi metodami walczyli od niemal dwóch miesięcy. Protesty, spotkania z politykami, a nawet groźby strajku głodowego i okupacja budynku urzędu miasta. Jak mówią mieszkańcy, na początku urzędnicy w ogóle nie chcieli słyszeć o zmianach w przebudowie. Zdanie zmienili dopiero po nagłośnieniu sprawy w telewizji. – Faktycznie okazało się potem, że ten koszt realizacji jest tak duży, że miasta nie stać na to, by wykonać go w tym roku, ale cały czas te prace były, także to rozwiązanie jest takim kompromisem – wyjaśnia Ewa Grudniok, UM Tychy.

Kompromisem, który dostarczyć może jeszcze sporo problemów. Największych, prawdopodobnie przy wykupie gruntów. Już teraz urzędnicy zapowiedzieli, że zapłatę za działki potrzebne do budowy korzystnej dla mieszkańców drogi trzeba będzie rozłożyć na dwa lata.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button