Wczoraj sporo hejtu wylało się na piłkarzy Piasta Gliwice, którzy – co tu owijać w bawełnę – w głupi sposób przegrali walkę o awans do 2. rundy eliminacji piłkarskiej Ligi Mistrzów. Bo jeśli prowadzi się do 80. minuty 1-0, a przegrywa kilka minut później 1-2 i odpada, to trudno to inaczej nazwać. Dzisiaj jednak emocje już opadły i ze strony kibiców w mediach społecznościowych sporo jest gestów wsparcia dla piłkarzy Waldemara Fornalika. Jak oni sami podeszli do porażki?
Sosnowiec czeka na uchodźców? Konsulat w Katowicach już jest! Zobaczcie go w TOP 5 SILESIA FLESZ
Nikt w klubie nie szuka winnych, nie ma polowania na czarownice po przegranym spotkaniu. Ale trudno się dziwić, że wesołych min piłkarze również nie mają. Jak wykorzystają porażkę? Czego ich nauczy? O tym w wywiadzie na klubowej stronie piast-gliwice.eu mówi Patryk Dziczek z Piasta Gliwice.
– Każdy z nas musi to sobie na swój sposób przetrawić. Ta złość będzie w nas jeszcze na pewno przez kilka dni, ale zaraz mamy u siebie kolejny ważny mecz i musimy się do niego przygotować – komentował wyraźnie przygnębiony Patryk Dziczek po porażce z BATE 1-2.
Co można powiedzieć po takim meczu, gdzie wydawało się, że wszystko Piast ma pod kontrolą
– Nie do końca wszystko było pod kontrolą skoro straciliśmy dwie bramki po dwóch prostych błędach pod koniec spotkania. Niestety odpadamy. Trzeba to przyjąć na klatę. Są smutek i zdenerwowanie, a my będziemy musieli postarać się jak najszybciej o tym zapomnieć. Nie będzie to łatwe, bo nie byliśmy gorszą drużyną, wręcz przeciwnie. Nie powinniśmy odpaść.
Co powiedzieliście sobie w przerwie, na którą schodziliście prowadząc 1-0 radośni i grający dobry mecz?
– W pierwszej połowie uważam, że mieliśmy mecz pod kontrolą, dominowaliśmy i graliśmy dobrze piłką. W drugiej być może zabrakło takiej stuprocentowej koncentracji, co poskutkowało porażką 1-2. W szatni powtarzaliśmy sobie, że mamy się jak najdłużej utrzymywać przy piłce, by kontrolować ten mecz i nie prokurować sytuacji przeciwko nam. Niestety nie udało się i teraz panuje smutek.
Mieliście szukać drugiego gola czy skupić się na utrzymaniu?
– Nie można jedynie bronić, bo to się może zemścić. Sport jest okrutny. Jeżeli będziesz cały czas wycofany, to przeciwnik znajdzie tę jedną sytuację, którą wykorzysta. Dlatego nie było takiego założenia. Na pewno każdy z nas chciał strzelić tę drugą bramkę, chociaż w drugiej połowie brakowało do tego jakieś klarownej sytuacji.
Całkowicie z europejskich pucharów nie odpadliście. Trochę tego doświadczenia zabieracie ze sobą?
– Na pewno jest to cenne zagrać z drużyną tak doświadczoną, która grała z największymi zespołami, ale nie uważam, że byliśmy od nich słabsi. Wydaje mi się, że zasłużyliśmy, żeby iść dalej… Niestety nie było nam to dane.
Na meczu z BATE pojawiło się trzy tysiące nowych kibiców. Szkoda, że nie udało się przed nimi awansować do kolejnej rundy?
– Na pewno podobnie jak i my mogą czuć się zawiedzeni. Przyszło trzy tysiące nowych kibiców, których mogła przyciągnąć nasza dobra gra. Po meczu udzielili nam wsparcia, co jest bardzo miłe. Każdy z nas musi to sobie na swój sposób przetrawić. Ta złość będzie w nas jeszcze na pewno przez kilka dni, ale zaraz mamy u siebie kolejny ważny mecz i musimy się do niego przygotować.
Rzut karny pozwolił przeciwnikowi uwierzyć w awans. Jak ty widziałeś tę sytuację?
– Ciężko mi powiedzieć tak z boiska, ale wydaje mi się, że zawodnik był wyrzucony w boczną strefę, a z mojej perspektywy trudno było stwierdzić czy Fero Plach go dotknął. Sędzia chwilę zastanawiał się jaką decyzję podjąć. Miałem wrażenie, że w pierwszym momencie nie chciał gwizdać, potem jednak zadecydował się przyznać rzut karny. Ta sytuacja dodała skrzydeł zespołowi BATE. Wynik 1-1 dawał nam dogrywkę i w niej na pewno byśmy jeszcze walczyli, ale straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, gdzie wiedzieliśmy, że ten element jest mocną stroną rywala.
źródło: Biuro Prasowe, GKS Piast SA