Nie miał jachtu, ale udawał ofiarę…piratów

Marek K. pracował w Irlandii jako budowlaniec, sprzedawca, a w końcu jako kelner. Latem zeszłego roku znaleziono go przemoczonego na jednej z tamtejszych plaż. Był śmiertelnie przerażony. – Funkcjonariuszom irlandzkiej Gardy powiedział, że kilka mil od brzegu napadli go piraci i uprowadzili jego pełnomorski jacht. Miał przeżyć tylko dlatego, że wyskoczył za burtę – mówi prokurator Jarosław Wilczyński z Prokuratury Rejonowej Katowice Centrum Zachód.
Kilka tygodni po tamtym zdarzeniu Marek K. przysłał do katowickiego oddziału Warty wniosek o wypłatę 150 tys. euro odszkodowania za skradzioną łódź. Jako dowód dostarczył zaświadczenie z irlandzkiej policji.
Katowiccy śledczy ustalili, że mężczyzna nigdy nie miał żadnej łodzi, a dokumenty, którymi się posługiwał, były sfałszowane. M.in. umowę kupna pełnomorskiego jachtu (od nieistniejącej zresztą osoby) sporządził na domowym komputerze.