Nie zawsze winna natura?

Jak mówią mieszkańcy, przez kilka dni z żywiołem walczyć musieli sami. Nie było pomp, brakowało też worków z piaskiem. Winą za to obarczają wójta. Tego, co mieli do powiedzenia mieszkańcy Porąbki, wczoraj z uwagą wysłuchał premier Donald Tusk.
Jednak podobne głosy usłyszeć można w wielu miejscach województwa śląskiego. Daniel Andrzej mieszka w Zabrzu-Makoszowach. Wspólnie z innymi mieszkańcami już kilka miesięcy temu zwracał uwagę na wysoki stan wody w Kłodnicy. Jak mówi, wtedy nikt się tym nie zainteresował. – Teraz, na ostatni moment się biorą za robotę? Co trzeba zrobić? Nie wiem, może kogoś uwalić za przeproszeniem? Tak chyba powinno być. Pytanie tylko: kogo?
Za stan infrastruktury przeciwpowodziowej odpowiedzialne są Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej, w tym przypadku Gliwice. – Na pewno są to wieloletnie zaniedbania. Uważam, że ciągle pieniądze na takie właśnie prace remontowe, które powinny być wykonane, są nie wystarczające – stwierdza Małgorzata Mańka-Szulik, prezydent Zabrza. Lub ich w ogóle nie ma.
W Przyszowicach oprócz strażaków nikt nawet nie przyszedł zobaczyć co się dzieje – mówią mieszkańcy. Za zalane domy obwiniają kopalnię Makoszowy. – Rurociąg 1600 jest w sposób nieumiejętny przewiercony, nie zabezpieczono dostępu do zaworów przy chudowskim potoku, a dzięki temu ta cała woda spłynęła do nas – zaznacza Romuald Baron, mieszkaniec Przyszowic.
Kopalnia tłumaczy, że regulacją potoku chciała zająć się już dawno, ale na drodze stanęła część mieszkańców. – Prawo jest takie, że nie możemy wkroczyć na cudze działki, jeżeli ich nie wykupimy lub nie będzie zgoda w postaci dzierżawy – wyjaśnia Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej. A zgody nie ma, bo kopalnia z mieszkańcami nie potrafi porozumieć się co do kwoty.
Z kopalnią nie potrafią się też porozumieć mieszkańcy ulicy Halembskiej w Rudzie Śląskiej, gdzie nie zalewa rzeka, ale deszczówka. Na placu pływa samochód za samochodem. – Rowy z kopalni Halemba są nieudrożnione, deszczówka na ulicy Halembskiej nie ma gdzie spływać – stwierdza Joanna Banasz, mieszkanka Rudy Śląskiej.
W Czeladzi mieszkańcy już wcześniej informowali, że poziom Brynicy gwałtownie się podniósł. – Poinformowano mnie ze stoickim spokojem, że po co mi worki z piaskiem, skoro jak przyjdzie fala to i tak zaleje wszystko – przyznaje Jadwiga Stodukiewicz.
Jak zapewnia premier Donald Tusk, każdy ze swoich działań będzie rozliczony, ale dopiero wtedy gdy woda i emocje opadną. – Należy zapamiętać kto co zawalił, ale póki co jeden drugiemu musi sobie pomóc. Bo bez tego batalia z żywiołem może dla wielu z nich zakończyć się klęską.