Niebezpieczne pustostany

Niebezpieczne miejsca przyciągają jak magnes. Ostatni wypadek nikogo nie odstraszył. I dziś podobnie jak wczoraj w ruinach mleczarni w Bytomiu bawią się dzieci. Dla trzynastoletniej Patrycji taka zabawa skończyła się tragicznie. Spadła z wysokości dziesięciu metrów i z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala.
– Nikt nie wiedział, że ona była tutaj, ona miała mieć karę, a poszła. Rodzice wyszli do sklepu, a ona uciekła na plac – mówi Piotr Dworaczek, szwagier rannej dziewczynki.
Na ten plac przychodzą dzieciaki z całej okolicy. Zresztą znają więcej takich miejsc. Opuszczonych budynków w Bytomiu nie brakuje. Dla nich to jeden wielki plac zabaw. Nie zastanawiają się nad ryzykiem i konsekwencjami. A zagrożenia nie robią na nich wrażenia.
A powinny się bać. 18 lipca runął strop przy ulicy Rzecznej w Świętochłowicach. Tego samego dnia miał miejsce śmiertelny wypadek na terenie dawnej huty Bobrek w Bytomiu. Mężczyzna zginął przygnieciony złomem. 22 lipca – Zabrze. Runęła ściana budynku przy ulicy Cmentarnej. 23 lipca – wypadek Patrycji. To tylko bilans ostatnich dni. W wypadkach swój udział mieli złomiarze. Dla nich pustostany to żyła złota.
Mieszkańcy bloków sąsiadujących z ruinami pewności, że nic się nie stanie nie mają. Boją się o dzieci, które codziennie bawią się w ruinach.
Rozebranie tych pustostanów to najprostszy sposób, aby było bezpiecznie – po co mają stać – nikt w nich nigdy nie zamieszka. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego ma jednak związane ręce, bo budynki mają nieuregulowaną sytuację prawną i nie można ich rozebrać.
Najgorsze, że w zagrożonych kamienicach wciąż mieszkają ludzie.