Niebezpieczne studzienki

Urazy głowy, połamane ręce i nogi, a w najgorszych wypadkach – długa i bolesna śmierć. To nie skutki wypadków drogowych, ale obraz tego, co może się stać z dzieckiem, które wpadnie do pozbawionej pokrywy studzienki kanalizacyjnej.
Takie obrazki w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku szokują, ale nie wszystkich. Zdaniem niektórych odwiedzających, park pełen jest nieprzyjemnych niespodzianek. Dlatego beztrosko bawiących się dzieci trzeba nieustannie pilnować. Zwłaszcza, gdy próbują uciec z zasięgu wzroku.
Ta studzienka ma trzy metry wysokości. Wystarczy chwila nieuwagi podczas zabawy w chowanego, aby wakacyjna wycieczka do parku zamieniła się w koszmar.
To są głównie obrażenia kończynowe, czaszkowo-mózgowe, obrażenia kręgosłupa – te najniebezpieczniejsze. Jednak najczęściej na ortopedii leczy się złamania kończyn. Czas leczenia takiego złamania zwykle to jest około pół roku. A ewentualne konsekwencje zaniedbań z pewnością poniesie zarząd parku.
Administrator placu, obiektu, terenu jest odpowiedzialny za stan techniczny nawierzchni, odpowiada także za wszystkie szkody, które powstaną na jego terenie.
Dyrekcja parku twierdzi, że jeszcze dwa miesiące temu pokrywy były na swoich miejscach i tłumaczy ich zniknięcie nieustannymi kradzieżami.Jak mówi przegląd przeprowadzany jest raz na kwartał. Przeglądu nie było jedynie w miejsach rzadko uczęszczanych.
Jednak w centrum parku, tuż obok stadionu śląskiego też brakuje kratki. Jak mówią opiekunowie takich miejsc jest więcej i jeden ruch wystarczy, a wypadku trudno będzie uniknąć, a za wszystkim stoją złomiarze, którzy te kratki kradną.
Jak twierdzi Marcin Blachnik w tych przypadkach nie zawinili złomiarze, ale niefrasobliwość zarządu WPKiW. – Od ponad roku chodzę do parku regularnie z psem na spacery. Chodzę po różnych miejscach, między innymi po tych laskach i widzę, jak te studzienki są cały czas otwarte. No i to jest tylko kwestia czasu, kiedy tam jakaś osoba może wpaść – mówi Blachnik.
Park obiecuje, że jeszcze w tym tygodniu studzienki zostaną zakryte. Szkoda tylko, że aby zapobiec tragedii potrzebna była obecność telewizyjnych kamer.