Region

Niebezpieczny boczek

Na razie około 25 ton – właśnie tyle skażonej dioksynami wieprzowiny trafiło na Śląsk. – Uruchomiliśmy inspekcje powiatowe, które muszą zwizytować dziesiątki zakładów, dotrzeć do dokumentów, dotrzeć do magazynów i zobrazować czy jest problem, czy nie ma problemu – wyjaśnia Piotr Gajos, Wojewódzka Inspekcja Weterynaryjna.

A już wiadomo, że problem jest. Tylko dzisiaj inspektorzy zabezpieczyli 20 ton łopatki i około 3 tony wątróbki wieprzowej. Pochodziły prawdopodobnie od któregoś z trzech największych dystrybutorów mięsa w Polsce. – Firmy nie stać na to, żeby mięso podejrzane – bo czy ono jest wadliwe toksykologiczne, czy nie – to jeszcze trudno powiedzieć, natomiast podejrzana na pewno na rynek nie wyjdzie. Nie stać nas na takie fanaberie – stwierdza Bronisław Matusz, Mitmar.

Miało nie wyjść – ale wyszło. Według Wojewódzkiego Inspektora Weterynaryjnego z Poznania znalazło się m.in tu. – 11 września był u nas. Jest to produkcja jeszcze sierpniowa, półtusze były pozyskane jeszcze w sierpniu i boczek, który do nas dotarł jest z produkcji sierpniowej i jest na pewno produktem bezpiecznym – mówi Wojciech Hańderek, Zakład Przetwórstwa Mięsnego.

Te bezpieczne – ale i te skażone prawdopodobnie już dawno trafiły na śląskie stoły. – Informacja jest informacją świeżą, z wczoraj, a rozmawiamy o sytuacji, która miała miejsce po pierwszym września. Czyli jest to prawie trzy miesiące – mówi Gajos.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Od tego czasu skażone mięso – głównie boczek, wątróbkę i inne podroby – mogliśmy zjadać np. pierogach czy pasztetach. Przede wszystkim w sklepach jest polskie mięso, ale nie wyłącznie. Dlatego Sanepid ma się zająć wycofywaniem ze sklepów skażonych przetworów. Ale na razie dużego zagrożenia nie widzi. – W sytuacji gdyby zagrożenie było naprawdę duże i poziom niebezpieczeństwa dla konsumenta byłby szczególnie wysoki, to inspekcje dysponują narzędziami, żeby nawet wezwać tego producenta do tego, aby ściągnął od konsumentów produkt już nabyty – uspokaja dr Józef Lipa.

Jeżeli klienci skonsumowali taką żywność nie grozi im nic złego, bowiem dopiero dłuższe spożywanie, przez kilka tygodni, czy miesięcy takiej żywności mogłoby narazić na utratę zdrowia – tłumaczy prof. Adam Grochowalski, toksykolog UJ.

Zjadana w produktach dioksyna odkłada się przez lata i może powodować raka. Jak zapewniają specjaliści – powodów do paniki nie ma. Zastanawia za to fakt, jak inspektorom udało się przepuścić skażone dostawy na polski rynek.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button