Niechciany maszt

Mieszkańcy prawie 300-u domów w katowickich Panewnikach nie mogą się pogodzić z decyzją miasta, które pozwoliło na budowę 40-metrowego masztu telefonii komórkowej. Masztu, który stanie tuż przy ich posesjach. – Nam jako mieszkańcom na pewno trudno jest się z tym pogodzić, bo mamy małe dzieci, ja mam jeszcze żone w ciąży. Tym bardziej powinienem być zaniepokojony tym – mówi Przemysław Nawrocki.
Damian Ziaja mieszka w odległości kilkudziesięciu metrów od miejsca gdzie ma stanąć maszt. Nie wierzy w pełne bezpieczeństwo tego co tutaj powstanie. – Fala elektromagnetyczna nie jest falą np. światła laserowego, która na odległości 1 km ma odchylenie do 1 cm. Fala elektromagnetyczna rozchodzi się tak jak jest kąt rozwarty. Także są i odbicia.
Według inwestora, sieci komórkowej ERA, fale mają przechodzić idealnie między budynkami. Nie zagrażając zdrowiu ludzi. – Każda stacja bazowa, ze względu na przepisy wyższego rzędu czyli ustawę o ochronie środowiska wymaga sporządzenia decyzji środowiskowej. Tutaj urzędnicy odstąpili od takiego obowiązku, mówiąc kolokwialnie lekką ręką – tłumaczy Adrian Sklorz.
Urzędnicy nie mają sobie jednak nic do zarzucenia. – Instalacja o tego typu parametrach nie wymaga decyzji środowiskowych. Tyle mogę powiedzieć. Nie wymaga. Skoro decyzja jest “niewymagalna” to nie mogliśmy jej wydać – powiedział Roman Kupka, referat ochrony środowiska UM Katowice.
Właściciel działki, na której stanie metalowy maszt, gdy dowiedział się, że mieszkańcy zorganizowali spotkanie z mediami wyjechał. Po powrocie nie wiele jednak miał nam do powiedzenia. – My tylko po prostu mamy swój teren. Komukolwiek go dzierżawimy. Proszę porozmawiać z Erą – powiedziała córka właściciela dzierżawionej działki.
Operator twierdzi jednak, że urządzenia nie wyrządzą nikomu żadnej krzywdy. – Żeby coś oddziaływało to musi mieć pewną moc, pewną ilość na przykład. Bardzo prosty przykład z solą – jeżeli ktoś zje kilogram soli może umrzeć. Jeżeli odrobinę soli tam dodaje to nic się nie dzieje. Jest to niezauważalne. Tak samo jest z polem elektormagnetycznym – tłumaczy Aleksander Dackiewicz, ERA.
Na spotkanie z mieszkańcami przyjechał prezes Stowarzyszenia Przeciwdziałania Skażeniom, Zbigniew Gelzok. – Jest to dokument Parlamentu Europejskiego z września. 2008, gdzie uznaje się pola dużo niższe za szkodliwe. Jest to dokument w oparciu o badania naukowe.
I właśnie ten dokument podważa zasadność zgody, którą na budowę masztu wydał prezydent Katowic. – Dezycje o tym, gdzie maszt będzie zlokalizowany podejmują dwie strony: to jest operator i właściciel nieruchomości i zapewniam, że miasto nie udzieliło w tej materii żadnego wsparcia, tzn. nie udzieliło nieruchomosci pod budowę takiego masztu – mówi Waldemar Bojarun, UM w Katowicach.
I błędne koło się zamyka. Słowną przepychankę zakończyć w tym momencie moze tylko jedna osoba – Wojewoda Śląski.