Niedorzeczne przepisy

Jak mówi, kiedy przyjdzie ktoś pijany, to przez okienko nie musiałaby go obsługiwać, ale jak wejdzie taki do sklepu to musi się z nim użerać. Musi się jednak użerać z powodu nieżyciowej uchwały, wedle której wszystkie artykuły powinny być sprzedawane wewnątrz placówki handlowej, na sali sprzedażowej.
Ta sytuacja dziwni sprzedawczynie z innych miast na Śląsku. Dorota Gut, ekspedientka z Katowic, nie zdecydowałaby się na taką sprzedaż. – Róźnie bywa. Okienko jest jak najbardziej bepieczne, nie wpuszcza się takiego na sklep. Czasami zdarza się, że próbuje recę włożyć przez okienko, ale w każdym bądź razie okienko jest bepieczniejsze. Można się cofnąć. My zamykany się od środka na kłódki – mówi Gut. O tym jak różni potrafią być nocni klienci, wiedza mysłowiccy policjanci, którzy niejednokrotnie interweniują w nocy. Jak mówią klienci bardzo często są w stanie nietrzeźwym, awanturują się i są głośni.
Maciej Pycia, właściciel sieci sklepów uważa, że to w znaczny sposób ogranicza swobodę działalności. Według niego, to on jako właściciel powinien decydować o sposobie sprzedaży w czasie nocy. – Wtedy takim kryterium wartościującym, czy to ma sens, będzie ekonomia, ponieważ to klient zdecyduje, czy woli iść do tego sklepu, gdzie jest okienko, czy tam gdzie dostęp do sklepu jest pełny – stwierdza Pycia.
Równie niedorzeczny jest inny przepis uchwały, zobowiązujący właściciela do zapewnienia podczas nocy profesjonalnej ochrony. To jednak generuje dodtkowe koszty. Dlatego właściciele bardzo często łamią ten przepis. Wolą nawet zapłacić karę niż ponosić dodatkowy koszt za profesjonalną ochronę.
Dariusz Wójtowicz, radny z Myslowic uważa, że najwyższy czas by ten przepis zmienić. – W innych miastach nie spotkałem się z takimi przepisami i chciałbym, by było to dostosowane do norm jakie panują w innych miastach aglomeracji ślaskiej – mówi Wojtowicz. Dlatego też do kancelarii urzędu miasta złożył w tej sparwie wniosek. Sklepikarze proponują, by radni jeszcze przed głosowaniem odwiedzili ich sklepy… nocą.