Niemoralne propozycje?

To, co dzieje się w samorządowych kuluarach zazwyczaj po prostu w nich zostaje. Ale nie tym razem. We fragmencie nagrania, do którego udało nam się dotrzeć, prezydent Świętochłowic mówił, że pomagał radnym w szukaniu pracy dla ich krewnych. – Radni naciskali mnie, żebym pomógł w zatrudnieniu swoich dzieci i tam krewnych, jak najbardziej. To nie jest nieprawda. Radni naciskali. Więc, jak mówimy sobie prawdę… i niektórzy nawet uzyskali efekt swoich nacisków – mówił wówczas Eugeniusz Moś. Wypowiedź ta zelektryzowała nie tylko radnych.
Dziś prezydent tłumaczy, że chodziło mu o jednostkowy przypadek: stażystki – córki radnego. – Ten radny również bardzo mocno zabiegał o to, żeby zatrudnić na stałe to swoje dziecko. A ponieważ to dziecko nie spełniało wymogów stawianych na danym stanowisku, no to niestety nie mogłem się zgodzić na zatrudnienie – wyjaśnia.
Zdaniem przewodniczącego Rady Miejskiej, Andrzeja Szatona to tylko wierzchołek góry lodowej. A problem widać przede wszystkim Miejskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej. – Pan Piotr Nowak, który na pewno jest w jakiś sposób zaprzyjaźniony z panem prezydentem miasta, na pewno jest z nim powiązany, bo skoro był dyrektorem ZOZ-u, to siłą rzeczy musi być z prezydentem powiązany, podobno jest zatrudniony w MPGK – stwierdza przewodniczący.
Na tym nie koniec. Radni w MPGK też trzymają się mocno. – Pan radny Kucharczyk mi powiedział, że zasięgał opinii swojego brata, bo tam jego brat pracuje jako kierownik mojego syna. I że syn ma dobrą opinię i że jest dobrym pracownikiem – mówi Stanisław Kijak, świętochłowicki radny.
Prezes spółki kojarzeniu polityki kadrowej z polityką prorodzinną i kolesiostwem stanowczo zaprzecza. – Syn skończył studia i nie ma gdzie pracować. Córa skończyła studia i nie ma gdzie pracować. I ostatnim bym był, gdybym moje dzieci zatrudniał w firmie. A była taka możliwość – kto mi przeszkodzi? – zaznacza Piotr Baron, prezes MPGK w Świętochłowicach.
Radni nic złego w swoich powiązaniach z miejskimi spółkami nie widzą. Jak mówią, liczą się tylko wiedza i kompetencje. – Absolutnie, nie było żadnej protekcji. Ja żadnej protekcji nie szukam. Ja prowadzę własną działalność gospodarczą. Ja w tej działalności również staram się nie pracować na terenie gminy – podkreśla Eugeniusz Henć, świętochłowicki radny.
Jednak brak ograniczeń teraz może stać się normą – przekonują specjaliści. – Być może właśnie ujawnienie całej tej afery w kręgach rządowych może spowodowało to, iż prezydent Świętochłowic uzanł, że to nie jest powód do wstydu, tylko można się tym wręcz pochwalić – uważa dr Bogdan Pliszka, socjolog.
Ale najlepiej byłoby, gdyby ani do przechwałek, ani do zamiatania układów pod dywan po prostu nie było powodów.