Nieprawidłowości w stowarzyszeniu Wokanda

Prezes stowarzyszenia Wokanda ma powody do dumy, ale przede wszystkim ma powody do zmartwienia. O jego poczynaniach pisze dzisiejsza “Rzeczpospolita”. Zdaniem dziennikarzy gazety – prezes katowickiego stowarzyszenia pomogającego ofiarom wypadków od każdej nawiązki sądowej przyznanej na pomoc poszkodowanym bierze 15 procent. Jako premię.
Sprawa wyszła na jaw po kontroli przeprowadzonej przez ministerstwo sprawiedliwości. Kontrola wykazał szereg nieprawidłowości. Dotyczyły one wypłaty wynagrodzeń dla pracowników. Urzędnicy wykryli, że w ostatnim roku z nawiązek prezes Marszołek zarobił sto tysięcy złotych. Mimo to nie ma sobie nic do zarzucenia. – Ja jestem prawnikiem, wykonuję swoje zadania i z tego powodu uważam, że powinienem otrzymywać wynagrodzenie – mówi Marcin Marszołek, prezes.
Stowarzyszenie Wokanda trafiło na pierwsze strony gazet po katastrofie hali MTK. Wtedy to właśnie prawnicy Wokandy pomagali poszkodowanym. Wśród nich był Jarosław Pęgal, który o Wokandzie ma jak najlepsze zdanie. – Otrzymałem pomoc psychologa i adwokata. Za adwokata do tej pory nie płacę – mówi Pęgal.
Problemy Wokandy nie dziwią Adama Podgórskiego, prezesa podobnego stowarzyszenia z Rudy Ślaskiej. – Ja nie mogę 1,5 złotych na znaczek – stwierdza Podgórski, bo jak mówi obecne przepisy są bardzo rygorystyczne. – Całe nawiąki przeznaczam na ofiary, dla siebie nie bierzemy nic, absolutnie nic – dodaje Podgórski.
O tym skąd podobne stowarzyszenia mają brać pieniądze na działalność przepisy nie mówią nic. – Ministerstwo by chciało, żebyśmy byli pośrednikiem. Dostaję sto złotych i daję sto złotych, ale gdzie mam to dać? – mówi Marszołek.
Dlatego jego członkowie i założyciele szukają wszelkich możliwosci finansowania własnej działalności. A to może generować patologie uważa etyk prawa Tomasz Pietrzykowski. – Stowarzyszenie stało się biznesem prawniczym, działając pod szyldem pomocy osobom najszłabszym – stwierdza Pietrzykowski.
Stowarzyszenie Wokanda pomaga obecnie ponad czterystu osobom. Ponad dwieście spraw toczy się w salach sądowych. To oznacza szanse na pieniądze dla poszkodowanych, ale i na zarobek dla Wokandy.