NIK o drogach

– Gdybym nie patrzył pod koła, szanowny panie, byłbym dawno już na drugim świecie – stwierdza Waldemar Lechowicz, motocyklista. Ale zupełnie co innego mówi, opublikowany właśnie, raport Najwyższej Izby Kontroli o stanie polskich dróg – według kontrolerów NIK Katowice to drogowe eldorado. W miastach objętych kontrolą NIK wykazał, że najwięcej dróg o złym lub bardzo złym stanie jest w Warszawie. Niewiele lepiej jest w Krakowie. W Gdańsku, Wrocławiu i Łodzi fatalnie jeździ się po połowie tamtejszych dróg. Stosunkowo najmniej kiepskich dróg jest właśnie w Katowicach. Wynik imponujący, ale jak mówią kierowcy nie jest też zaskakujący. – To co było a jest, to jest dzień a noc. Jest naprawdę dobrze – stwierdza Roman Kazimierczak.
Kontrolerzy NIK-u oceniali nie tylko stan nawierzchni. Pod lupę wzięli jakość pracy urzędów odpowiedzialnych za utrzymanie dróg. I w tej konkurencji Katowice przodują. – Bardzo dobrze współpracuje prezydent miasta z tymi podległymi jednostkami. Wszystko jest na czas koordynowane. Wszystko jest na czas uzgadniane – zachwala Eugeniusz Rejman, delegatura NIK w Katowicach. No i tyle teorii. Jak mówią kierowcy w rzeczywistości tak różowo nie jest. Główny problem to rozkopane drogi. Przykładów nie trzeba daleko szukać – ulica Mikołowska dokładnie trzy miesiące temu. Godziny szczytów i remont głównej arterii komunikacyjnej w mieście. – Przed nami przebudowa śródmieścia, przed nami przebudowa katowickiego dworca – to też utrudnienia dla kierowców – mówi Waldemar Bojarun UM w Katowicach. Utrudnienia, których apogeum dopiero przed zmotoryzowanymi mieszkańcami Katowic. Władze miejskie przekonują jednak, że warto pocierpieć. – Samorządy w początku lat 90-tych inwestowały w różne części infrastruktury. My zaczęliśmy głównie od dróg – dzięki temu mamy dziś tak pozytywny efekt. Dzięki temu możemy rozwijać kolejne inwestycje – czyli był to dobrze zaplanowany krok – dodaje Waldemar Bojarun. – Akurat Katowice mają dodatkowo utrudnione zadanie, bo mamy tereny górnicze więc część sieci podlega wpływom górniczym. Oczywiście – pod miastem jest mniejsze oddziaływanie niż na ciągach pozamiejskich – oznajmia dr Krzysztof Chlipalski, Politechnika Śląska.
Ale choć szkody górnicze niewątpliwe są, śląscy kierowcy wydają się mimo wszystko doceniać śląskie drogi. – Jechałem jedną z głównych ulic – Aleją Pokoju w Krakowie, to się po prostu jechać nie dało. Wjeżdżając od strony ronda olkuskiego jadąc w kierunku Nowej Huty takie trzęsawiska, ze normalnie jadąc np. na traktorze tak się nie odczuwa. A Warszawa to już w ogóle jest makabra – podsumował Krzysztof Jędrzejewski, kurier.
Jeśli wierzyć władzom i raportowi taka zamiana nas na pewno nie czeka.