Region

Nocne manewry

Życie obok nocnego klubu nie należy do najłatwiejszych: Oni stoją tutaj samochodami i zatrzymują, mało że wszystkich mężczyzn, którzy tu przyjeżdzają to jeszcze lokatorów i proponują im wódkę czy coś takiego, żeby mężczyźni korzystali z ich… ten... – skarży się mieszkanka bloku przy ulicy Bocznej w Chorzowie.

Od ponad 15 lat działalność najstarszego w Chorzowie nocnego klubu budzić ma duże emocje. Ostatnio listy oburzonych trafiają do Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców: Otrzymuję korespondencję anonimową, listy anonimowe z prośbą i żalem, że nie interwenjuję  na działanie agencji towarzyskiej w otoczeniu budynków mieszkalnych – mówi Janusz Tarasiewicz, pełnomocnik Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. Podobne protesty, nie trafiały jednak do Spółdzielni Mieszkaniowej, która administruje lokalem: To jest nie prawda ta agencja istnieje 15 lat i lokatorzy się nigdy nie skarzyli – deklaruje Grzegorz Gowarzewski, prezes Chorzowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Właściciel agencji przekonuje, że listy anonimowe nie koniecznie muszą być prawdziwe. Jego zdaniem protesty pojawiły się półtora roku temu. Wtedy, jak mówi, pojawiła się konkurencja i wybuchła prawdziwa walka o klienta: Pewien Pan sobie otwiera klub i chce zawładnąć całym rynkiem w Chorzowie i jeden klub już został zamknięty… – tłumaczy Janusz Zbyrowski, właściciel klubu nocnego “Styks”. A walka toczyć ma się o naprawdę duże pieniądze. Roczny dochód takiego lokalu to prawie milion złotych:  6 osób wpada pod samochód i zatrzymuje ten samochód, otwiera drzwi, każdy klient, każdy normalny człowiek by się przestraszył – dodaje Zbyrowski.

Czy rzeczywiście zastraszanie ma miejsce sprawdza teraz chorzowska policja. Robi to po zgłoszeniu przez jednego z włascicieli zwaśnionych klubów: Komisariat Policji II prowadzi postępowanie w sprawie stosowania gróźb karalnych wobec pracowników klubu nocnego Styks oraz przewoźników taxi – mówi  sierż. Monika Kłosińska KMP w Chorzowi.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Ci, na których padło podejrzenie odpierają zarzuty, twierdzą, że muszą pilnować swoich interesów:  Nie jest to działanie po to, aby odebrać im klienta, tylko częściowo tam ludzie pilnują moich reklam – tłumaczy Jan Osuch właściciel klubu nocnego Sfinks. A te reklamy wiszą na budynku, w którym mieści się m.in. konkurencyjny klub. Ich właściciel, nie widzi nic złego w tym, że kusi klientów konkurencji. Jak przekonuje nie robi nic sprzecznego z prawem: Nigdy nikomu nie groziłem ani nie zrobiłem skzody, to jest oszczerstwo.

Wojna na nocnym rynku trwa. Każda ze stron ma swoje argumenty. Wszystko wskazuje na to, że nieprędko się zakończy.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button