Nowoczesne karetki w Wojewódzkim Pogotowiu Ratunkowym

Kilkutonowe karetki muszą być szybkie, ekonomiczne, ale przede wszystkim bezpieczne. – Jakie będą, to się okaże dopiero w pracy. Na razie mogłem prowadzić taką karetkę tylko testowo. Na pewno jest w nich wygodniej, są też lepiej rozmieszczone z przodu – mówi Szymon Mróz, ratownik medyczny.
Jednak to wcale nie znaczy, że te stare pójdą na złom. Będą w pełnym rynsztunku – jak do tej pory – garażowane i używane na wypadek specjalnych akcji. Takiego komfortu nie ma poza Aglomeracją Śląską żadne miejsce w Polsce. – Jeżeli trzeba wysłać 20 karetek ekstra w razie jakiegoś zdarzenia masowego, to my jako jedna z największych struktur w Polsce jesteśmy w stanie to zrobić – przyznaje Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.
Teraz do WPR-u trafiło jeszcze siedem najnowocześniejszych karetek w kraju. Ich koszt to prawie 2,5 mln zł.
Czasem jednak niezależnie od posiadanego sprzętu dojazd do pacjenta bywa niezwykle trudny. Bo to, co dzieje się na polskich drogach często przypomina wolną amerykankę. – Nierzadko kierowcy są wystraszeni. Niektórzy z nich pierwszy raz w życiu spotykają się z taką sytuacją i nie wiedzą jak zareagować. Wtedy są korki i kolizje – uważa Mirosław Lesiak, kierowca karetki w WPR.
Zdarzają się też poważne wypadki. Tak jak wczoraj na ul. Sokolskiej w Katowicach. Karetka wiozła ciężarną. Była na sygnale. Wjechała na skrzyżowanie na czerwonym świetle i zderzyła się z samochodem osobowym.
Tymczasem reakcja kierowców na nadjeżdżającą karetkę – zdaniem fachowców – powinna być automatyczna. – Kierowca powinien zwrócić uwagę, że w jego kierunku zbliża się pojazd uprzywilejowany i wtedy ma jeden, bardzo prosty obowiązek – przypomina Janusz Kuwak, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Katowicach. Powinien zjechać z drogi umożliwiając tym samym bezpieczny i szybki przejazd. Kierowca powinien się zatrzymać nawet jeśli ma zielone światło.
– Kierowcy jeżdżący po drogach myślą tylko o sobie. Nie o tym, gdzie jadą. Nie rozglądają się, nie obserwują otoczenia. Myślę, że w większości to są główne powody tego typu wypadków – uważa Bartłomiej Grzybek, kierowca rajdowy.
Kierowcy karetek przynajmniej kilka razy w roku odbywają specjalne szkolenia. Jeździć uczą ich policjanci. – Zdarza się, że balansujemy na granicy prawa i kodeksu drogowego. Na przykład wjeżdżamy na skrzyżowania na czerwonym świetle, oczywiście z zachowaniem szczególnej ostrożności – mówi Janusz Orłowicz, ratownik medyczny.
Na 2,5 tysiąca wyjazdów miesięcznie dochodzi średnio… do dwóch wypadków.